Memoria Uno, rodzaj eksperymentu z dyrygowaną improwizacją - wywiad z Ivánem Gonzálezem

Autor: 
Andrzej Nowak (http://spontaneousmusictribune.blogspot.com/)

Cytując Ramona Pratsa, wprost z okładki płyty „Sons Of Liberty. Live at Granollers”, stworzonej przez wyjątkową orkiestrę Memoria Uno:“Wytrwałość, zaangażowanie, bezkompromisowość i talent są stałym elementami składowymi dyrygentury Ivána Gonzáleza, a przy okazji trafnie definiują artyzm i tajemnicę jego muzyki. Jej unikalna natura i wewnętrzna złożoność prowadzą nas do ekscytujących i intrygujących wydarzeń, niemożliwych do osiągnięcia innymi metodami. Subtelna równowaga pomiędzy kompozycją i improwizacją, która czasami trwa ledwie kilka, ale jakże bezcennych sekund, gdzie role improwizatora, kompozytora i dyrygenta pozostają w stanie permanentnej zmiany”.

Teraz zobaczmy, co ma do powiedzenia sam muzyk.

„Sons O Liberty” to trzecia płyta Memoria Uno. Jesteś z niej dumny? Jak była różnica dla Ciebie w tworzeniu tej muzyki, w porównaniu do tej, która opublikowana została na poprzednich płytach – „Crisis” i „Cook For Butch”?

Jestem niezwykle dumny z „Sons Of Liberty”. Nie wynika to po prostu z faktu, w mojej opinii, iż jest ona wielka i wyjątkowa, ale dlatego, że to jest najlepszy koncert, jaki zrealizowałem w ostatnich dwóch latach, dodatkowo z udziałem muzyków i przyjaciół, których głęboko podziwiam.

Ten koncert był szczególny dla mnie z różnych powodów. To był pierwszy koncert Memoria Uno, który zrealizowałem na festiwalu jazzowym, co do tej pory nie miało miejsca. Do tego zagrany z Johannesem Nästesjö i Christerem Böthénem, ze Szwecji i Danii, których udział sprawił, że ów dzień była dla mnie wielkim podarunkiem.

Spotkałem Christera rok wcześniej w Barcelonie, na koncercie i zawiązaliśmy ze sobą wyjątkowe relacje. Christer nagrywał bardzo długo w estetyce Dona Cherry’ego, muzyka i trębacza, który silnie mnie zainspirował i którego głęboko podziwiam. Dla mnie, możliwość pracy z nim była jedną z najbardziej wspaniałych doświadczeń w moich dotychczasowym życiu.

Także możliwość współpracy z Agustí Fernándezem, Albertem Cirera i Pablo Rega, to był dla mniej wielki przywilej. To z nimi odkryłem samo pojęcie i pierwsze zalążki techniki dyrygowania. Muszę podziękować im za to, że do dziś stale praktykuję to zajęcie. Także i ta historia sprawia, że to nagranie jest jednym z najważniejszych rzeczy, jakie dotąd zrobiłem.

Różnica pomiędzy „Sons Of Liberty”, „Crisis”, a „Cook For Butch”, to przede wszystkim moment, w którym zostały one zrealizowane. Każda z nich ma swój niezwykły kontekst, unikalny moment powstania. I każda z nich ma swoją odrębną historię. Jeśli miałbym wskazać wyjątkową cechę, która wyszczególnia którąkolwiek z nich, to powiedziałbym, że jest nim fakt, iż „Sons Of Liberty” powstała przy udziale publiczności. To jest istotny element wyróżniający.

Czy mógłbyś opisać swoją drogą do stania się muzykiem, a potem – improwizatorem i dyrygentem improwizacji?

Mój związek z muzyką trwa od 8 roku życia. Od tego momentu zaczęły się kształtować, krok po kroku, moja estetyka, moje gusta, sposób grania i słuchania muzyki. Zacząłem grać muzykę klasyczną w konserwatorium, w moim rodzinnym mieście Malaga, łącząc te praktyki z graniem w orkiestrze dętej. Potem, pod wpływem przyjaciół, wszedłem w świat muzyki soulowej, funkowej i jazzowej. Przeniosłem się do Barcelony, by zagłębiać się w jazzie, i to właśnie wtedy załapałem się na pierwszy muzyczny stopień edukacji (Liceum Konserwatorskie). W Barcelonie poznałem ogromną ilość muzyków i przyjaciół, którzy mieli na mnie wpływ, a moje gusta, tudzież wątpliwości, zmieniały się jak w kalejdoskopie. Po prostu z czystej ciekawości zacząłem chodzić na koncerty z muzyką swobodnie improwizowaną i muszę przyznać, że to kompletnie zmieniło mój pogląd na muzykę i improwizację.

Za każdym razem byłem bardziej wytrwały, jeśli chodzi o ten rodzaj koncertów. Konkretnie w każdy czwartek cieszyłem się występami Duot*) w klubie Robadors **). Zatem zacząłem kupować płyty i chodzić na kilka ekscytujących koncertów w Barcelonie, aż do momentu, gdy Ramon Prats zaproponował mi grę w Robadors z Tomem Chantem, Àlexem Reviriego i nim samym. Mimo, iż byłem przerażony perspektywą gry z nimi i samą improwizacją, zgodziłem się. Początkowo czułem się bardzo niekomfortowo i byłem dalece powściągliwy w swojej grze, ale z upływem czasu i pod wpływem ćwiczeń, zaczynałem odnajdować swoje miejsce, i co najważniejsze, to sprawiło, że odkryłem siebie. Od tego czasu grałem z nimi w każdy czwartek. To jest najbardziej wartościowa rzecz, jaka kiedykolwiek mnie dotknęła, to doświadczenie zmieniło mnie kompletnie i od tego czasu podążałem już tą ścieżką.

Mój kontakt z dyrygowaniem miał swój początek dzięki Free Art Ensemble i Agustí Fernándezowi. Zaprosiliśmy Agustiego na kilka koncertów w Barcelonie. To wtedy przedstawił on nam sztukę dyrygowania, potem uczył nas, pokazywał, jak to działa. Zagraliśmy z nim kilka koncertów, a na zakończenie serii nagraliśmy nasz pierwszy album „Free Art Ensemble + Agustí Fernández”. W trakcie tego doświadczenia z Agustim, Albert Cirera zaprosił mnie do posłuchania koncertu „Banda de Improvisadores de Barcelona”, którym dyrygował Pablo Rega. To wtedy, po tym koncercie, zdecydowałem, że chcę dedykować moje życie dyrygenturze. To był pierwszy przypadek, że koncert tego rodzaju sprawił mi tyle radości. Nie potrafiłem uwierzyć, że choć muzyka sprawiała wrażenie, że została całkowicie zapisana, w rzeczy samej nie była taką. To była czysta improwizacja. To doświadczenie, to była wskazówka dla mnie, by zacząć zagłębiać się w dyrygenturę i dyrygowaną improwizację.  Memoria Uno jest tego rezultatem, dokładnie zaś, efektem wszystkich moich doświadczeń.

Wskaż proszę swoje główne muzyczne zajęcia poza Memoria Uno.

Dyryguję orkiestrą dętą, a także uczę gry na trąbce dzieci z domów, mających problemy finansowe, w szkole publicznej w Barcelonie. Gram w różnych zespołach i grupach w mieście, mam kilka projektów w toku, z którymi gram koncerty. Völga, Free Art Free, Martin Leiton Big Band, Toni Vaquer Big Band, Kamarilla i Silver Geishas, to są zespoły, z którymi nagrywam cyklicznie. Z drugiej strony, gram sesje improwizowane, organizowane przez Ramona Pratsa w Robadors i El Pricto wraz z Discordian Records w klubie Soda Acustic.

Czy słuchasz muzyki innych dużych improwizujących zespołów? Jakich? Który z nich jest dla Ciebie specjalną inspiracją?

Całe swoje życie słucham i gram we wszystkich możliwych rodzajach dużych zespołów, bandów, grup, orkiestr, także improwizujących itd… ale jeśli miałbym kogoś wspomnieć w kontekście inspiracji, powiedziałbym o London Improvisers Orchestra, Sun Ra Archestra, Mats Gustafsson’ Nu Ensemble, Peter Brötzmann's Chicago Tentet... Widziałem na żywo Agustí Fernández Celebration Ensemble, Barry Guy's New Orchestra, także Evan Parker Electro-Acoustic Ensemble, by wymienić tylko kilka z nich. Ale bez cienia wątpliwości, jedną orkiestrę słuchałem najczęściej i to ona wywarła na mnie największy wpływ – to Butch Morris i jego Nuble Orchestra oraz ogromna ilość muzyki dyrygowanej, którą on wydał.

Czy mógłbyś powiedzieć nam o innych nagraniach Memoria Uno, tych czekających na wydanie? A także o tym, jaki będzie kolejny krok w rozwoju tej muzycznej idei?

Obecnie kończę edycję dysku Memoria Uno, nagranego w lutym 2017 roku, a czynię to wspólnie z Discordian Records. To nie była sesja nagraniowa. To był koncert, który odbył się w ramach drugiej edycji Improfest (Festiwal Improwizacji). Odbywa się on w Barcelonie i prezentuje lokalne grupy od wielu już lat. Ten występ był moją setną dyrygenturą i wkrótce zostanie wydany, zarówno w wersji cyfrowej, jak i na fizycznym nośniku***). To była szczególnego rodzaju formacja, z trzema perkusjami, gitarą elektryczną, dwoma kontrabasami, dwiema gitarami elektrycznymi, dwoma laptopami, pięcioma saksofonami, fletem, klarnetem i głosem. Wciąż pracujemy na tym projektem, nad masteringiem, ale nagranie powinno być dostępne pod koniec października 2017 roku ****). Kolejny krok nie jest jeszcze do końca określony, ale na pewno będę kontynuował eksperymentowanie z różnymi formacjami i koncertowanie w okolicach Barcelony. Chciałbym wydać płytę i częściej pracować z orkiestrą, z którą grałem w Lizbonie, ostatni raz, gdy byłem tam wraz z Albertem Cirera. Dzięki niemu mogliśmy wystąpić w Sali koncertowej ZBD *****). Spędziłem tam krótki czas, ale to było niesamowite doświadczenie dla mnie i niecierpliwie czekam na okazję, by znów z nimi pracować. Zespół nazywa się „Signs Of Freedom”, w większości zaś składa się z naprawdę dobrych improwizatorów z portugalskiej sceny muzycznej. Mam nadzieję występować z nimi ponownie w lutym lub marcu w Lizbonie, ale wszystko to nie jest jeszcze pewne.

Na koniec trudne pytanie. Czy możesz opowiedzieć nam o finansowaniu tak dużego projektu muzycznego, jakim jest Memoria Uno? I jakie są szanse na granie tej muzyki poza Barceloną? Może w Polsce?

Finansowanie Memoria Uno jest zarówno złożone, jak i całkiem proste. Ja płacę za wszystko. Płacę za wszystko związane z wydaniem płyty, nagraniem, miksowaniem, projektem, także w zakresie fizycznych nośników itp. Ale powinienem zaznaczyć, iż nie jestem sam i wszyscy muzycy oraz przyjaciele pomagają mi w tym projekcie, w organizacji, czy w sprawach wydatków na jedzenie, czy transport. W przeciwnym razie, nie byłoby to możliwe. Większość występów kończymy z ujemnym bilansem finansowym, ponieważ ta formacja nie ma stałego składu, zmienia się z każdym występem i ja po prostu płacę odpowiednie wynagrodzenie np. dwa razy, jedno na festiwalu jazzowym w Granollers, gdy robię płytę „Sons of Liberty”, inne na festiwalu w Vic, gdy wydaję płytę „Cook for Butch”. Pozostałe występy zrobiliśmy w Barcelonie za wpływy z biletów. Nawet, jeśli tego nie lubimy, wszystko co wtedy zarobiliśmy, zostało podzielone po równo dla każdego z muzyków.

Dla jasności sytuacji, projekt wciąż żyje, ponieważ wkładamy w to ogromny wysiłek i mamy jasno nakreślony cel – eksperymentować w kontekście swobodnej improwizacji i dyrygentury. Chciałbym występować znacznie częściej i na lepszych warunkach, ale nie jest to w tej chwili możliwe. W kwestii występów Memoria Uno poza Barceloną, to jest możliwe, ponieważ formacja ta nie ma stałego składu, funkcjonuje raczej na zasadzie dużej społeczności kierowanej przeze mnie. Chyba, że potrzebujemy specjalnego składu, jak w przypadku „Cook For Butch” lub „Sons of Liberty”. W wypadku, gdy musimy płacić za jedzenie, transport, noclegi, inne opłaty… to nie jest łatwe, ponieważ jesteśmy dużym składem, jest wielu muzyków, ponieważ nie jesteśmy na tyle popularni, by ktoś zechciał angażować swoje pieniądze w nasz projekt. Zasadniczo, większość przypadków, gdy koncertuję poza Barceloną, odbywa się przy udziale lokalnych muzyków, jak na przykład w Lizbonie z orkiestrą, o której już wcześniej wspominałem lub z Orkiestrą „Raras Musicas de Madrid”, z udziałem Ricardo Tejero i Javiera Entonado. Oczywiście, to zupełnie inna sytuacja, grać z muzykami, których nie znasz, ponieważ masz mało czasu, by ich poznać i stworzyć język komunikacji, który pomoże nam zrozumieć się wzajemnie w trakcie występu. Z muzykami, którzy są moimi znajomymi, jest oczywiście inaczej, ponieważ się znamy, ponieważ oni znają mój język komunikacji i rozumieją, w którym kierunku chcę podążać. Ale dla mnie obie opcje są interesujące i stanowią każdorazowo spore wyzwanie, pewien rodzaj przygody.

Chciałbym przyjechać do Polski w każdym momencie (ha, ha, ha), muszę jedynie znać miejsce i czas, ale jeśli chciałbyś zobaczyć formację „Sons Of Liberty”, musimy porozmawiać o warunkach. Był pomysł, by zagrać w czerwcu z „Krakow Improvisers Orchestra”, ale nie udało się tego zrealizować. Czekam z niecierpliwością, by przyjechać do Polski i występować z dużym zespołem, i myślę, że nie długo to nastąpi. Może zobaczymy się już wkrótce, taką mam przynajmniej nadzieję.

Ivan, bardzo dziękuję za rozmowę.

Płyta Memoria „Sons Of Liberty. Live at Granollers” ukazała sie nakładem wydawnictwa Multikulti Project/ Spontaneous Music Tribune Series. W tejże serii dostępna jest także płyta kwartetu Völga, którego muzykiem jest Ivána González.

*) chodzi o duet Alberta Cirery i Ramona Pratsa
**) bodaj najbardziej znany i odwiedzany klub muzyczny w Barcelonie, który dostępny jest dla wielu muzycznych gatunków, a mieści się w bardzo podejrzanej obyczajowo okolicy, nie daleko wszakże od najważniejszej ulicy miasta, czy La Rambla.
***) wszystkie płyty Discordian Records ukazują się w wersji cyfrowej. Jeśli jednak muzycy mają taką wolę (i środki finansowe!), nagranie ukazuje się również na CD. Taka rzecz miała miejsce w przypadku dwóch pierwszych płyt Memoria Uno, o którym wspominam w pierwszym pytaniu tego wywiadu.
****) wywiad był przeprowadzony we wrześniu br.
*****) Ze dos Bois - bardzo prężny ośrodek wielogatunkowych działań twórczych, znajdujący się w na styku dzielnic Chiado i Bairro Alto(w zasadzie – w centrum miasta).