To Tu Orchestra - dzień I - Apetyt rośnie w miarę jedzenia

Autor: 
Kajetan Prochyra
Autor zdjęcia: 
Rafał Pawłowski, https://www.facebook.com/rplus.jazzphotography

To To Orchestra to przedsięwzięcie jakiego na polskiej scenie nie mieliśmy dawno - tak dawno, że praktycznie nigdy. 9 muzyków zgromadziło się nie tyle wokół lidera, co wokół miejsca - warszawskiego klubu Pardon, to tu. Pretekstem do tego spotkania nie jest muzyka sensu stricte improwizowana - przestrzeń w której większość z nich porusza się na co dzień - ale kompozycje: nowe utwory klarnecisty i koncertmistrza orkiestry Wacława Zimpla, inspirowane amerykańskim minimalizmem La Monte Younga, Terry'ego Riley i Steve Reicha.

Przez pierwsze dwa wieczory z dziewiątki wyłaniają się nietypowe, wcześniej niesprawdzone konstelacje improwizatorów po to, by, jak zapowiedział Zimpel, zobaczyć dokąd pójdzie ta muzyka. We wtorek o 9:30 muzycy rozpoczną próby przed finałem - występem pełnego składu To Tu Orchestra. Prapremiera wydarzy się w środę w Pardon, to tu. W sobotę zaś, w sali Laboratorium Centrum Sztuki Współczesnej, dokonana zostanie koncertowa rejestracja tego projektu, która później na płytach trafi na sklepowe półki. 

Formacja ta jest więc w pewnym sensie zarówno naturalną konsekwencją tego, co na naszej muzycznej, improwizowanej scenie dzieje się od ostatnich paru lat - z drugiej zaś jest eksperymentem, odkrywaniem nowych przestrzeni, środków wyrazu i emocji.

Znakomitym przedsmakiem tego gdzie podążać ma To Tu Orchestra był pierwszy set wczorajszego wieczoru - kwartet Wacław Zimpel (klarnety, flety) / Jacek Kita (pianino) / Wojtek Traczyk (kontrabas) / Hubert Zemler (perkusja). Aż dziw bierze, że Zimpel i Kita, jeśli mnie pamięć (i google) nie myli, nigdy dotąd nie spotkali się na jednej scenie. Najwyższy to czas, szczególnie teraz, gdy zainteresowanie obu, niezależnie od siebie, zwrócone są w stronę minimalizmu: Wacław proponując taki a nie inny repertuar Orkiestry - Jacek w podobnym duchu realizując swój, wielkiej urody, projekt solo na fortepian preparowany. Słychać było wczoraj świetne porozumienie między tymi dwoma muzykami. Tak gdy obaj przeplatali ze sobą melodie, jak i gdy preparowane pianino pełniło funkcję instrumentu perkusyjnego, towarzyszącego solu Zimpla. I tu właśnie kolejne zaskoczenie: energia muzyki kwartetu płynęła nie w kierunku wolnej, ekspresyjnej, nieokiełznanej improwizacji, co raczej w zgłębianie i rozwijanie liryzmu powstających na bieżąco melodii. Nie znaczy to jednak, że panowie odmówili sobie przyjemności zagrania głośno i zadziornie. Przyjemnie było patrzeć jak muzycy „ładowali baterie” karmiąc się prostym, oszczędnym groovem serwowanym przez Wojtka Traczyka - by w finale tego samego segmentu to właśnie Zemler, Zimpel i Kita byli na wierzchołku dźwiękowej piramidy, ze swoimi rozbudowanymi i pulsującymi improwizacjami. Traczyk zaś, z niemal teatralnym spokojem, szarpał z wolna pustą strunę G jedynie dwa razy na początku każdej frazy. Nieco obok zespołu zdawał się być Hubert Zemler - jednak znając jego wielobarwny, melodyjny, sonorystyczny styl gry i rozbujałą muzyczną wyobraźnie można spokojnie czekać tego co wydarzy się dalej - zwłaszcza, że nie dawno brał udział w pierwszym polskim wykonaniu kultowej kompozycji Steve'a Reicha - "Music for 18 musicians". 

 

W drugiej części koncertu na scenie pojawili się Dominik Strycharski (flety), Paweł Postaremczak (saksofony), Mike Majkowski (kontrabas), Maciej Cierliński (lira korbowa) i Paweł Szpura (perkusja). Ten skład poszedł w zupełnie inną stronę, prezentując jeden gęsty, improwizowany utwór, w którym groove ścielił się gęsto, w finale przeistaczając się wręcz w rockowy a nawet punkowy ładunek. Cieszyła wielce ta muzyka - szczególnie gra Dominika Strycharskiego - bogata w subtelne szczegóły a przy tym pełna ekspresji. Świetnie też uzupełniali się z Pawłem Postaremczakiem. Połączenie jazzowego pulsu z wielobarwnym, tradycyjnym, etnicznym brzmieniem instrumentów przywodziło na myśl skojarzenia z muzyką Dona Cherry czy Art Ensemble of Chicago. Świeżo powołany kwintet wydawał się formacją gotową do koncertowania i nagrywania.
Z drugiej jednak strony, zespół ten jest teraz przede wszystkim częścią To Tu Orchestra. Z tego punktu widzenia można było mieć wątpliwość czy przypadkiem kwintet nie poszedł "w złym kierunku" - trudno było w drugim secie doszukać się minimalizmu. Jednak przecież próby skomponowanego przez Wacława Zimpla materiału zaczynają się dopiero dziś. Po poniedziałkowym wieczorze muzycy z pewnością są rozgrzani i gotowi do pracy.

Co usłyszymy we wtorek? Czy pojawią się kompozycje czy też zespoły na scenie Pardonu będą odreagowywać godziny spędzone nad partyturami? Warto wybrać się dziś na Plac Grzybowski - we wtorek i środę a potem w sobotę do Laboratorium CSW. To Tu Orchestra to bowiem nie tylko muzycy na scenie - to wszyscy, którzy sprawiają, że Pardon, to tu jest tym czym jest - począwszy od ojca klubu - Daniela Radtke, przez wszystkich pracowników, gości po psy, które jako jedyne mają tam zarezerowane miejsca. A jeśli nigdy tu nie byłeś - to właśnie teraz masz najlepszą okazję by to zmienić. To Tu Orchestra to święto nas wszystkich.  

Dziś (we wtorek) usłyszymy dwa sety w następujących konfiguracjach:

Set 1: Dominik Strycharski / Wacław Zimpel / Wojtek Traczyk / Paweł Szpura

Set 2: Jacek Kita / Mike Majkowski / Maciej Cierlinski / Hubert Zemler / Paweł Postaremczak

Start: 20:00

Bilety: 20 PLN

Pardon, to tu: Warszawa, Plac Grzybowski 12/16