"Trio liderów" - relacja z niedzielnego koncertu trio Krzysztofa Herdzina

Autor: 
Małgorzata Lipińska
Autor zdjęcia: 
Krzysztof Wierzbowski

Nie będę w tej relacji próbować pisać kim są muzycy, wchodzący w skład Tria Krzysztofa Herdzina, jakie są ich dokonania, z kim grali, jak zaczęła się ich współpraca i skąd czerpią swoje inspiracje... W trójkowym studio w niedzielny wieczór spotkali się: Krzysztof Herdzin - fortepian, Robert Kubiszyn - kontrabas, gitara basowa, Cezary Konrad - perkusja, aby zaprezentować materiał ze swojej nowej płyty "Capacity", wydanej przez Polskie Radio.

Nieśmiało przyznam, że wcześniej jej nie słyszałam. Koncert rozpoczął zaaranżowany przez Krzysztofa Herdzina „The prayer for El Salvador” zespołu Yellowjacket. Kolejnym bardzo energetycznym kawałkiem był "Still searching". Dopiero po nich Krzysztof Herdzin z uśmiechem przywitał licznie przybyłą publiczność. Lubię słuchać nie tylko jego gry na fortepianie, ale i tego co ma do opowiedzenia :).

Koncert nie był długi, ale za to bardzo intensywny i różnorodny, momentami nastrojowy lub zabawny. Zwłaszcza kawałek pt. Łamaniec" pełen był nieoczekiwanych zwrotów. Podobno tylko Cezary Konrad jest w stanie go zagrać. "Sleeping beauty" natomiast brzmiał, jak soundrack do mrocznej baśni. Aż dwa utwory, które mogliśmy usłyszeć dedykowane były pianistom - K. Jarrettowi i B. Childsowi. Charakteryzowała je barwność oraz wesoły tytuł: " Keith and his teeth", "Children of Childs". 
Muzycy grali perfekcyjnie. Wyglądało, jakby się razem bawili i z tej zabawy czerpali wiele radości.
Publiczność bardzo długo musiała prosić o bis. Na który, usłyszeliśmy nokturn Chopina w naprawdę niezwykłej aranżacji K.Herdzina. 
Dużym walorem każdego z koncertów Herdzina są jego barwne opowiastki (wiele bym dała, aby na którąś antenę radiową powrócił jego autorski program "Kalambury z partytury", który przed laty prowadził w jazz radio). 

Cieszę się, że kolejny raz mogłam posłuchać tego klasycznego trio, którego nie jestem w stanie porównać do żadnego innego. Muzycy nieczęsto grają razem, bo ich liczne obowiązki na to nie pozwalają. Mówią dumni z tego, że nie można ich jednoznacznie zaszufladkować. I to właśnie, udowodnił zagrany przez nich koncert.