Kwietniowy Jazz Jantar – podróż do rozbujanego RPA

Autor: 
Marta Jundziłł
Autor zdjęcia: 
Paweł Wyszomirski

W prima aprilisową sobotę, w gdańskim Żaku odbył się ostatni koncert z wiosennej odsłony festiwalu Jazz Jantar. Organizatorzy, tym razem zadbali o egzotyczny pierwiastek w festiwalowym line-upie, bowiem obie występujące formacje pochodzą z odległego i rzadko prezentującego się w Polsce - RPA. I to właściwie jedyny wspólny mianownik dla występujących w minioną sobotę wykonawców: Shabaka and The Ancestors i Batuk. Pierwszy zespół – wgniótł w ziemię mocą nasyconych dźwięków, drugi nakazał się z niej gwałtownie odrywać podczas tańco-podskoków. Ale to w końcu Prima Aprillis. Nie wszystkie koncerty muszą być przecież śmiertelnie poważne.

Shabaka and The Ancestors – to formacja pod wodzą świetnego młodego saksofonisty, którego nikomu ( a już na pewno nie żakowej publiczności) nie trzeba przedstawiać. Shabaka Hutchings, to świetny londyński muzyk znacznie udzielający się w budowaniu współczesnej sceny jazzowej; lider między innymi energetyzującego Sons Of Kemets – gości poprzedniej edycji Jazz Jantaru, którzy do czerwoności rozgrzali publiczność w listopadzie 2015 roku. Nie inaczej było tym razem, choć za pomocą zdecydowanie innych środków. Podczas sobotniego koncertu Shabaka i jego zespół składający się z pięciu muzyków z RPA (Mthunzi Mvubu – saksofon altowy , Siyabonga Mthembu – wokal, Ariel Zamonsky – kontrabas, Gontse Makhene - Kongi , Tumi Mogorosi - Perkusja) poruszyli trójmiejską publiczność, prezentując muzykę niekoniecznie tak żywiołową i dynamiczną, jak niegdyś Sons Of Kemets, ale nadal wywołującą duże emocje, a co ważniejsze – rozbudzającą w słuchaczu płomień muzycznej ciekawości. Shabaka And The Ancestors wykonywali muzykę ekstatyczną, opartą o przyjemne motywy wygrywane na dominującym tenorze lidera, uzupełniane o rozbudowaną sekcję rytmiczną. Nie bez znaczenia w całym przedsięwzięciu był przeszywający barytonowy głos – Siyabonga Mthembu. To on nadawał wyraz całemu występowi, przyprawiał go o cenny pierwiastek spiritualu - tak bardzo ważny, a dziś kompletnie pomijany w muzyce afro-amerykańskiej („The Observer”). Elementem nie bez znaczenia w sobotnim koncercie Shabaka And The Ancestors było żonglowanie nastrojami. Z mantrycznego transu, publiczność raz po raz była wyrywana przez energiczne, mocno zrytmizowane groove’y i barwne, motywiczne refreny saksofonów, by po chwili znowu wsłuchać się w hipnotyzujące fragmenty koncertu. Całość stworzyła naprawdę wyśmienity występ, po którym trudno było ochłonąć. 

Drugi występ wieczoru to mocno elektroniczne Batuk – trio pochodzące z RPA, z charyzmatyczną, feministyczną Manteigą na czele. Taneczny materiał, który zespół przygotował na sobotni wieczór, trudno jednak w ogóle opisać, a co dopiero ocenić w kateogrii jazzowego wydarzenia, bowiem koncert Batuk bardzo szybko przerodził się w prawdziwie klubową imprezę. DJ za konsolą, dynamiczne wizualizacje na dużym ekranie, gra świateł i energia krzycząco- skaczących wokalistów mocno podzieliła publiczność: część poddała się tanecznej fali, pozostali - nieco zmęczeni monotonią elektroniki uciekli do żakowej kawiarni. Kwietniowa odsłona Jazz Jantaru nie miała więc tak dużo wspólnego z jazzem, jak mieć mogła. Nie jest to jednak żaden zarzut do wykonawców, którzy dali bardzo dobry, żywiołowy koncert, a przy okazji przypomnieli stałej publiczności Żaka, że istnieje coś więcej niż „cały ten jazz”.