Ken Vandermark i Paal Nielsen Love w Krakowskiej Alchemii - siła i niepohamowana energia!

Autor: 
Bartosz Adamczak
Niewielu muzyków grało w ostatnich latach równie często w krakowskiej Alchemii co Ken Vandermark i Paal Nilssen-Love. Niewielu potrafi też konsekwentnie wznosić się na poziomy muzyczne, które dla tej dwójki są niemal codziennością. O czym wie chyba dobrze krakowska publiczność, która szczelnie i po brzegi wypełniła salę Alchemii wczorajszego wieczoru.

Ciągły pęd. Cios. Kopniak. Krzyk. Szybkość. Siła. Niepohamowana energia. Przy dynamicznej i pełnej punkowej werwy grze Paala na perkusji Ken zmuszany jest do badania granic swojej inwencji melodycznej i, przede wszystkim, rytmicznej (rytm tutaj rządzi, rytm jako riff, jako powracający chorus, jako nieustannie reorganizowana struktura). Ken gra z soulowym wyczuciem melodii, punkowym zadziorem i funkowym pazurem, a jego saksofon pęka rockową energią. Ta dwójka razem, jak pędząca lokomotywa jest nie do powstrzymania. Ta muzyka to dźwiękowe rodeo, narowista i dzika perkusja kopie na lewo i prawo a saksofon próbuje utrzymać się najdłużej jak to możliwe.
Jest oczywiście przestrzeń na muzyczną zadumę. Liryczne lub abstrakcyjne momenty, przeszywający uszy trel klarnetu (współbrzmi idealnie z metalicznym dźwiękiem talerzów i rezonuje w mojej czasce), głęboki, lekko bluesowy ton i subtelną melodię (i tenor i klarnet w tej roli). Ten duet, kiedy liryczny, podnosi muzyką na duchu, łagodzi obyczaje i zapiera dech w piersiach, kiedy dynamiczny, miażdży i wciska twoje ciało w fotel. Na przemian i wielokrotnie.
Zachwycona publiczność wymusza dwa bisy tego wieczoru. Pierwszy to szalony, rozpędzony 'krzykacz'. Drugi, medytacyjna ballada wypełniona zawieszonymi i rozbrzmiewającymi dźwiękami gongów, rezonujących talerzy, 

Czysta (al)chemia. Muzyczny elementarz. Rytm i melodia. Trafia prosto do serca, umysłu, ciała i duszy. Nie pierwszy raz (widziałem chyba 5ty koncert w duecie). Ale jakie to ma znaczenie? Ta dwójka zabija za każdym razem. Wbija jazz-punk-funk-soul-rockowy kołek młotem Thora.
Nie ma co pisać więcej. Jeśli macie szansę - idźcie na koncert. Jeśli nie, kupcie płytę (jest ich kilka, bodaj 5). Nie pożałujecie

autor zaprasza również na blog jazzalchemist.blogspot.com

Ken Vandermark - tenor saxophone, clarinet
Paal Nilssen-Love - drums

Alchemia. Krakow. 25.10.2011
koncert w ramach Krakowskiej Jesieni Jazzowej