Bund Band - czyli jak Wojtek Mazolewski składał hołd Markowi Edelmanowi.

Autor: 
Redakcja

Pieśni Bundu to żywe świadectwo walki i życia. Obcując z nimi czujemy moc i siłę przekazu, a także tragizm i dramat czasów, w jakich powstawały. Tkwi w nich ogromna żywiołowość i muzyczna siła - tłumaczył Wojtek Mazolewski.  Koncert Bund Band był złożeniem hołdu zmarłemu w 2009 r. Markowi Edelmanowi - członkowi Bundu, uczestnikowi powstania i ostatniemu przywódcy Żydowskiej Organizacji Bojowej.

Audytorium Muzeum Historii Żydów Polskich było wypełnione po brzegi. Rewolucyjne pieśni wykonał zespół złożony z czołowych przedstawicieli polskiej sceny jazzowej; w skład kierowanej przez Mazolewskiego grupy weszli: saksofonista Marek Pospieszalski, trębacz Oskar Torok, perkusista Kuba Janicki i pianista Paweł Kaczmarczyk. A więc osobistości raczej nieźle znane na polskiej scenie jazzowej.

Gdański basista przygotował aranżacje zupełnie przyjemne – choć wydawało się, że miejscami nieco traci koncepcję i trudno było ocenić nie tyle dokąd zmierza kompozycja co raczej czy dokądś zmierza. Początki projektu Bund Band przypadają na 2007 roku, gdy Mazolewski usłyszał bundowskie pieśni na festiwalu muzyki żydowskiej Mizrach. Potem był występ na Nowej Muzyce Żydowskiej w 2010 r., więc kilka lat już lider Pink Freud materiał studiuje. Wciąż jednak utwory przypominają raczej szkice gotowej pracy. Choć to co zostało przygotowane i tak brzmiał dobrze dzięki dobrym muzykom: Pospieszalski, Torok i Janicki znają się dobrze z Mazolewskim z gry w prowadzonym przez niego kwintecie, ciekawym i udanym „nabytkiem” Bund Bandu okazał się Kaczmarczyk, grający zarówno na fortepianie jak i na elektrycznych klawiszach. Nieco gorzej na tym tle wypadał lider, którego próby grania solówek wypadały dość blado i niezbyt pomysłowo.

Mam wrażenie, że zachodziła spora dysproporcja między tym co było widać, a tym co było słychać. Przygotowane utwory były ciekawym, nieoczywistym połączeniem muzyki w tradycji żydowskiej z fusion, miejscami zbliżała się nawet do free jazzu. Wszystko przygotowane było bez zarzutu – raz energicznie i bojowo, raz delikatnie i lirycznie. Było profesjonalnie, mogłoby być nieco ciekawiej. Projekt Bund Band jest niewątpliwie pomysłem ciekawym. Było w porządku ale należy wymagać więcej.