Anna Maria Jopek i Kroke w Bielskim Centrum Kultury

Autor: 
Krzysztof Grabowski

Bielsko-Biała znane jest z dwóch dużych festiwali - Zadymki Jazzowej oraz Jazzowej Jesieni, ale pomiędzy nimi także gra się tu dobrą nutę. 11 maja w Bielskim Centrum Kultury wystąpiła Anna Maria Jopek z zespołem Kroke. Kroke przyjęli swoją nazwę od słowa oznaczającego Kraków w języku Jidysz, a to dlatego, że zespół pierwotnie utożsamiał się z muzyką klezmerską. Słychać w ich utworach także klimaty bałkańskie, a ostatnio już można śmiało mówić o "world music", bowiem czerpią z muzyki etnicznej wielu kultur. Do tej mieszanki wyśmienicie pasuje nie kto inny, jak właśnie Anna Maria Jopek.

W tym składzie słucha się ich jak jeden zgrany zespół. Bez Jopek Kroke wydają się być grupą, której czegoś brakuje, jakiegoś ostatniego szlifu i akcentu. I chyba muzycy sami zdają sobie z tego sprawę zapraszając do współpracy śpiewające kobiety. Co prawda grający na altówce Tomasz Kukurba jest także uzdolniony wokalnie, czego dał wyraz niejednokrotnie podczas sobotniego wieczoru, ale to właśnie wokalizy Anny Marii świetnie i naturalnie wpisują się w klimat granej muzyki. W tym projekcie artystka wykonuje ich więcej niż wyśpiewywania słów konkretnych piosenek.

Bielski koncert zaczął się od utworu "Time" z repertuaru Kroke. Oprócz wspomnianego Kukurby, na scenie pojawili się: Tomasz Lato grający na kontrabasie elektrycznym, Jerzy Bawoł na akordeonie, czyli żelazny skład krakowskiego tercetu oraz Sławomir Berny na perkusji. Po tym spokojnym wstępie bielska publiczność gorąco powitała wokalistkę, którą zna z niejednego już występu. Podczas koncertu artyści przeplatali utwory ze swoich repertuarów. Z dorobku Jopek zabrzmiały znane utwory, jak chociażby "Na Dłoni" czy "Ważka". Z dorobku Kroke dobrze broniły się kawałki, którym wysoko poprzeczkę zawiesił Nigel Kennedy, podczas gdy współpracował z krakowskim trio przy albumie "East Meets East" i później żywiołowo wykonując je podczas wspólnych koncertów także w Bielsku-Białej. Grupa Kroke zresztą lubi zapraszać gości do swoich projektów i wydaje się, że właśnie dzięki temu zyskuje na popularności. Wydali przecież płytę z Edytą Geppert, koncertowali z Mają Sikorowską, więc i tym razem zaprosili jeszcze jednego gościa - za fortepianem zasiadł Krzysztof Herdzin, dodając do muzyki od siebie bardziej jazzowego charakteru.

Mimo nietanich biletów, w sali koncertowej Bielskiego Domu Kultury wolnych miejsc było bardzo niewiele, a publiczność, którą występ momentami rozmarzył, a chwilami porywał w dalekie kolorowe światy, nie chciała wypuścić artystów, by nie pozbawiać się nastroju. Za murami sali czekała bowiem szarość i deszcz. Gorące brawa na stojąco muzycy odpłacili jednym tylko bisem. Niemniej, występ i tak trwał blisko dwie godziny i trzeba przyznać, że był, jak o wiele dłuższa egzotyczna podróż.