Recenzje

  • Live at Orion

    Ameryka ma swoją Electric Masadę, a Indonezja simakDialog. Porównanie co prawda trochę na wyrost, jeśli chodzi o poziom wykonawczy i sławę, ale jednak dobrze oddaje panujący tu klimat. Istniejący przeszło 20 lat zespół uskutecznia muzyczny dialog pomiędzy indonezyjskim folkiem, a jazz-rockowymi rozwiązaniami. I w wersji „live” wychodzi im to świetnie!

  • Maciejewski Variations

    Słoneczne błękitne niebo, a w nie, gdzieś z wysokiego piętra szkoły muzycznej wnosi się przenikliwy, a zarazem przenikający głos trąbki. Zawsze, gdy ją słyszę, widzę równocześnie ten zapamiętany skądś obrazek. Trudno oprzeć się wrażeniu, mnie przynajmniej, że w jej głosie trąbki i instrumentów blaszanych jest moc. Od pierwszego utworu płyty równoważy ją jednak delikatny fortepian, co nadaje jej pogodne na ogół brzmienie.

  • Parallel Moments

    Choć duety podstawą działań muzyków improwizujących bywają rzadko, funkcjonując raczej jako odskocznia od grania w szerszych składach – Marylin Crispell właśnie formułę darzy wyjątkowym

  • COIN COIN Chapter Three: River Run Thee

    O założeniach stojących za projektem Coin Coin wiemy już od momentu, kiedy światło dzienne ujrzała pierwsza jego część: Gens de Couleur Libres. Album w sposób doniosły oznajmił jazzowemu światu, iż oto narodziła się artystka, która ma coś istotnego do powiedzenia. Krzyczał historią, krzywdą osobistą i społeczną, bólem niesprawiedliwości i wykluczenia. Był dziełem tak znakomitym, że nie dało się obok niego przejść obojętnie. Nie miał być to projekt jednorazowy.

  • Survival Themes

     

    Mogłoby się wydawać, że gra z Milesem odciska olbrzymie piętno na autorskiej twórczości. A zwłaszcza, jeśli ktoś przekracza psychiczne i fizyczne granice koncertując z Davisem w jego najsroższym, najcięższym okresie - wówczas gdy nagrano albumy "Dark Magus" czy "Agharta". Reggie Lucas miał jednak otwarty typ umysłu muzyka, nie był rzemieślnikiem odtwarzającym szamańskie rytuały Milesa. W końcu producentem płyty Madonny nie zostaje się ot, tak.

  • Eleven Songs

    Nie kazał nam Kuba Płużek długo czekać na swoją nową płytę. Po wydaniu w minionym roku sensacyjnej „First Album” w doborowym towarzystwie – z Markiem Pospieszalskim, Maksem Muchą i Dawidem Fortuną – tym razem podjął decyzję o nagraniu solo. Mając w świadomości szorstki, agresywny, surowo brzmiący debiutancki album 25-latka, przed odtworzeniem „Eleven Songs” zastanawiałem się, jak artysta wyrazi ów przepełniający tamtą płytę bunt grając samotnie.

  • The Kraków Letters

    Rafał Mazur i Keir Neuringer działają bez większego rozgłosu, ale przez z górą dekadę wspólnej gry przeszli już niejedno. Wiedzą o sobie bardzo wiele i od czasu do czasu stan tej wiedzy rejestrują. Dotychczas ich albumy przechodziły raczej bez echa. Teraz nakładem For Tune ukazuje się płyta Kraków Letters, na której nie na pergaminie i nie za pomocą atramentu, a swoim zwyczajem - dźwiękami na poliwęglanowych krążkach muzycy zapisali cztery improwizowane listy, które być może tym razem dotrą do większej liczby osób.

  • Hamburg '72

    Ze sporą dozą prawdopodobieństwa można założyć, iż każdy, kto czyta te słowa, mógłby wymienić przynajmniej kilka słynnych albumów jazzowych, których nieznajomości się wstydzi. Jazzowe listy TOP 100 i inne zestawienia bezlitośnie weryfikują dobre samopoczucie wielu fanów, którym zdaje się, że muzeum jazzu przemierzyli wzdłuż i wszerz. Sądzę jednak, że płyta „Hamburg' 72” nie zginie pośród dziesiątek płyt do odsłuchania.

  • Looking Ahead

    Stwierdziłam niedawno, że to, co robi z muzyką dobry muzyk, artysta, to próba jej uczłowieczenia. Chodzi o to, aby zaczęła brzmieć ludzkimi odruchami, ludzkimi emocjami, ludzkim zachowaniem. Taka jest muzyka na płycie „Looking Ahead" Leszka Kułakowskiego i jego ansemblu.

  • Switzerland 1974

    Jeśli mógłbym się przenieść w czasie na któryś z legendarnych festiwali muzycznych, chyba byłoba to właśnie edycja jazzowego festu w szwajcarskim Montreux w 1974 roku. Kto tam nie grał – Mahavishnu Orchestra z Jean-Luciem Ponty; Flora Purim i Airto Moreira z Ronem Carterem; Larry Coryell i jego Eleventh House; Billy Cobham z Breckerami i Johnem Abercrombie; Charles Earland w wydaniu cosmic-spiritual; I Soft Machine z nowym repertuarem oraz tajną bronią, nieznanym szerzej gitarzystą – Allanem Holdsworthem.

  • Break Stuff

    Kultura popularna sprawiła, że choć powszechnie nazywa się ich artystami, coraz rzadziej odbiera się ich twórczość jak sztukę - na równi z malarstwem, rzeźbą, instalacją czy performancem. A gdyby tak „Break Stuff” - trzecią obok „Historicity” i „Accelerando” płytę tria Vijaya Iyera - powiesić na ścianie i posłuchać tak, jak ogląda się wiszące na ścianie obrazy?

  • Winter Morning Walks

    „File under jazz” – do tej pory taki dopisek pojawiał się w otoczeniu muzyki Marii Schneider. I inaczej właściwie być nie mogło, ponieważ Maria i z racji swojej muzycznej biografii, jako protegowana Boba Brookmeyera i asystentka Gila Evansa, a i mając za sobą dowody w postaci nagrywanych płyt, w estetyce jazzowej mieściła się doskonale. Poszerzając tę estetykę oczywiście, ale jednak operując bez wątpliwości w jej obrębie. Teraz to może się zmienić.

  • Friends

    Pisząc o najnowszym dwupłytowym albumie perkusisty Adama Czerwińskiego, nie można abstrahować od kontekstu jego powstania. Otóż stanowi ona hołd dla zmarłego w 2013 roku wielkiego polskiego gitarzysty Jarka Śmietany, z którym Czerwiński współpracował przez dwadzieścia lat. Przez ten czas nagrali razem wiele płyt, intensywnie koncertowali i – co nie mniej ważne – oprócz bliskości muzycznej połączyła ich także wielka przyjaźń.

  • Shadow Man

    Tm Berne jest jednym z najznakomitszych współczesnych kompozytorów muzyki improwizowanej. Przeczuwać mogła to kiedyś garstka fanów jego poczynań w wydawnictwie Screwgun - dziś musi to przyznać niemal każdy, zwłaszcza po spotkaniu z albumem „Shadow Man”.

  • Juice

    „Juice” jest czwartym albumem tria Medeski, Martin & Wood nagranym wraz z gitarzystą Johnem Scofieldem. Zdecydowali się oni postawić tym razem na muzykę o jasnym rozrywkowym przekazie, wplatając w nią wiele znanych i sprawdzonych pomysłów. Przede wszystkim dotyczą one repertuaru – na płycie znalazły się bowiem, obok sześciu oryginalnych utworów, takie hity jak „Light My Fire” The Doors czy „Sunshine Of Your Love” grupy Cream. Zespół operuje też brzmieniami, w których głośno rezonują popularne wpływy blues-rocka i latin jazzu.

Strony