Zookeeper's House

Autor: 
Bartosz Adamczak
Jemeel Moondoc
Wydawca: 
Relative Pitch
Data wydania: 
28.10.2014
Dystrybutor: 
Relative Pitch
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Jemeel Moondoc: alto sax Matthew Shipp: piano (1 & 4) Roy Campbell Jr.: trumpet (2 & 3) Steve Swell: trombone (2 & 3) Hilliard Greene: bass Newman Taylor Baker: drums
We free-jazzowym światku mamy wielu artystów, o których zapomnieć nie sposób bo raz po raz przypominają nam o sobie coraz to nowym projektem czy wydawnictwem płytowym. Nie należy na pewno do nich Jemeel Moondoc, do którego znakomicie pasują anglojęzyczne “underrecorded” czy “undersung” określającego muzyka niedocenianego, którego muzyczna kariera jest słabo udokumentowana. 
 
Artystyczna działalność tego muzyka trwa już niemal 4 dedady. Pierwsze nagrania z grupą Muntu wydane zostały własnymi siłami (w ostatnich latach przypomniane przez nieocenioną NoBusiness) a warto wspomnieć o tym, że grupa została też nagrana w Polsce, czego dokumentacją jest płyta wydana przez nasz swojski Poljazz (“Intrepid Live In Poland” rok 1981) – co było bodaj pierwszą prezentacją amerykańskiej scenry free-jazzowej w Polsce. Z początku lat 80tych pochodzi kilka płyt dla włoskiego Soul Note (ostatnia “Nostalgia In Times Square z roku 1986). Przez całą dekadę (86-96) nie pojawia się żadne nowe nagranie, ale Moondoc powraca w drugiej połowie lat 90tych kilkoma znakomitymi albumami wydanymi przez Eremite oraz, już w nowym millenium, przez Ayler Records (m.in ze znakomitą Jus Grew Orchestra). I znowu mamy dekadę ciszy (choć w tym czasie odwiedził np. krakowską Alchemię.
 
 
Jemeel wraca więc do nas więc po 10letnim milczeniu co samo w sobie cieszy niezmiernie. Na płycie “The Zookeeper's House” czeka na nas 5 utworów, wszystkiego nagrane w październiku 2013 w Park West Studios w Nowym Jorku, elementem stałym jest sekcja – Hilliard Greene oraz Newman Taylor Parker towarzyszą liderowi w każdym utworze. Jeden utwór zagrany jest przez trio, dwa fragmenty zagrane są przez kwartet z Matthew Shippem na fortepianie, pozostałe dwa przedstawiają kwintet z wybornem front-linem – Jemeel, Roy Campbell oraz Steve Swell.
 
Składy na płycie są przemieszane, pozwolę sobie więc przeskoczyć od razu do utworów nr 2 i 3 na płycie zagranych przez kwintet. “Little Blue Elvira” to powolny blues, z prostym tematem zagranym unisono przez dęciaki, z bezstrosko swingującą perkusją, z nonszalanckim basowym walkingiem oraz solówkami dęciaków, które od razu uśmiech na twarz sprowadzają – bez szalonych eskapad czy fajerwerków ale pełne radości i takiego jazzowo-bluesowego luzu.  Nużka tupie do rytmu sama.
 
Nr. 3, jedyna kompozycja cudzego autorstwa, to “Ptah, the El Daoud” (Alice Coltrane) to zdecydowana zmiana klimatu. W marszowym rytmie, w chóralnym zaśpiewie dęciaków jest coś wojowniczego, odzwierciedlone jest to też w wypowiedziach solowych – zdecydowanie bardziej zadziornych. Oliwy do ognia cały czas dolewa nerwowo pulsująca gra sekcji. Ostry ton altu Jemeela nabiera wyjątkowej, soulowej niemal żarliwości. Rozwibrowane brzmienie puzonu przywodzi skojarzenia z Nowym Orleanem, na koniec mamy drapieżne, wyborne solo Roy'a Campbella. Jego obecność na płycie jest cenna szcególnie – materiał został zarejestrowany jedynie niecałe 3 miesiące przed jego śmiercią.
 
 
Kwartet z Matthew Shippem rozpoczyna płytę, kompozycją tytułowa “The Zookeeper's House”. Obecność pianisty była dla mnie sporym zakoczeniem – Jemeel z fortepianem nagrywał rzadko niezmiernie. Muzyka Moondoca czerpała zawsze wyraźnie z brzmieniowej i harmolodycznej koncepcji Ornette'a Coleman, afrykańskich korzeni jazzu ale też prostoty i żarliwości bluesa, Matthew Shipp zazwyczaj wprowadza do muzycznego równania element harmonicznej dramaturgii, który cenię u niego niezmiernie, ale szczerzę mówiąc nie byłem pewien jak wypadnie kwestia “prostoty bluesa”. Okazuję się, że bardzo dobrze, mamy więc harmoniczną drapieżność w utworze tytułowym oraz bluesowy luz w “One For Monk & Trane” (nr 4 na płycie), obaj muzycy jednocześnie w pełni zachowuja swoją tożsamość – saksofonowe linie Moondoca są cięte jak brzytwa ale wyraźnie słychać w nich czarną duszę free-jazzu. Bluesowe takty grane przez Shippa pozostają taktami shippowymi.
 
Pozostaje nam urocza  ballada “For The Love Of Cindy” kończąca płytę – zupełnie inaczej brzmi w niej saksofon – lirycznie, ciepło. Urzeka ta melodia. Uwydatnia ją dodatkowo niezwykle skromny aranż. Głeboki, miękko brzmiący kontrabas doskonale dopełnia melodię, użycie perkusji ograniczone jest do kolorystycznej gry na talerzach. Podkreślić trzeba, że Hilliard Greene i Taylor Newman Baker są na całej płycie wyśmienici – ich obecność w każdym utworze daje też poczucie spojności, zaskakujące zważywszy na to, że w ciągu 5 utwórów skład instrumentalny zmienia się trzykrotnie.
 
“The Zookeeper's House” jest płytą cenną z wielu powodów. Bo dokumentuje dokonania jednego z najbardziej niedocenianych bohaterów nowojorskiej sceny jazzowej. Bo trzeba było na taki dokument czekać ponad 10 lat. Bo w nagraniu wziął udział nieodżałowany Roy Campbell. Bo brakuje w moim odczuciu ostatnio nagrań siegających do brzmienia freebopu – łączących jazzowe korzenie z swobodą free-jazzowej ekspresji. Ale przede wszystkim dlatego, że muzyka na nim zwarta jest wyśmienita – zagrana z pełnym feelingiem, z pazurem, z radością. I z radością niezmierną się jej słucha.
 
1. The Zookeeper’s House, 2. Little Blue Elvira, 3. Ptah, The El Daoud, 4. One For Monk & Trane, 5. For The Love of Cindy