XXI Century

Autor: 
Maciej Karłowski
Gonzalo Rubalcaba
Wydawca: 
5 Passion
Dystrybutor: 
5 passion
Data wydania: 
02.04.2012
Ocena: 
3
Average: 3 (1 vote)
Skład: 
Gonzalo Rubalcaba: piano, Yamaha CFX, keyboards; Matt Brewer: acoustic double bass, arco bass, electric bass; Marcus Gilmore: drums; Ignacio Berroa: drums; Pedro "Pedrito" Martinez: percussion, voice; Lionel Leouke: guitar, voice; Gary Galimidi: electric guitar.

No i mamy w tym roku drugą płytę Goznzalo Rubalcaby wydaną w jego własnej oficynie wydawniczej 5 passion. O ile poprzedni krążek zawierał w całości recital na fortepian solo, o tyle teraz mamy nagranie w trio rozszerzone o gości. Goście to znamienici, choć wcale niekoniecznie wszyscy z okładek poczytnych jazzowych magazynów. Wśród tych mniej znanych są  grający na perkusji, wieloletni współpracownik Rubalcaby Ignacio Berroa, perkusjonista Pedro "Pedrito" Martinez czy gitarzysta Gary Glimidi. Frakcję gości słynnych zabezpiecza gitarzysta, o którym dziś i za sprawą Herbiego Hancocka i dzięki jego własnym nagraniom solowym, jest głośno, mianowicie Lionel Loueke.

Jednak podstawą zespołu, jaki słynny kubański wirtuoz fortepianu zgromadził w swoim własnym studio nagraniowym jest trio z Mattemem Brewwerem na kontrabasie i Marcusem Gilmorem na perkusji. Po co ta personalna wyliczanka? Ano po to żeby uzmysłowić jakimi drogami wędruje dziś wrażliwość Rubalcaby. Wciąż trio jest jego ulubionym wehikułem wykonawczym. Zaszły w nim jednak pewne zmiany obecność wspomnianych artystów wydaje się wyraźnym sygnałem, że wielki Gonzalo szuka partnerów wśród artystów młodych, o gorącej krwi i własnym charakterystycznym sposobie gry. I Brewer i Gilmore to jedni z najbardziej cenionych specjalistów w swoich dziedzinach w młodym pokoleniu jazzmanów. Obydwaj też znani są z tego, że biorą udział w całej gamie stylistycznych odłamów muzyki jazzowej. I nie będzie chyba wielką przesadą stwierdzić, że właśnie takiego szerokiego kontekstu Rubalcaba dziś poszukuje.

Jego najnowsza płyta to dzieło eklektyczne. Są tu utwory zaczerpnięte z muzyki kubańskiej, jest wielki ukłon w stronę fusion, ale bez przeklejania brzmieniowych wzorców z lat 70. i 80., jest funk, chirurgiczna precyzja rytmiki, z której zresztą Rubalcaba jest od wielu dekad znany, są wreszcie utwory własne wprowadzające w ogólny obraz rodzaj kompozycyjnej równowagi oraz standardy. Na te standardy warto zwrócić szczególną uwagę bo nie są to highlights z wielkiej american songbook, ale utwory cięższej wagi, będące ilustracjami doniosłych jazzowych koncepcji improwizatorskich  i kompozycyjnych. Bo jak inaczej opowiedzieć o „Lennies Pennies” wielkiego Lenniego Tristano, „More” Paula Bleya czy „Time Remembered” innego wspaniałego mistrza Bila Evansa?

Słuchając tej podwójnej płyty mam nieodparte wrażenie, że oto być może mamy do czynienia z pierwszym na nowej artystycznej drodze, zespołowym nagraniem Rubalcaby. Nagraniem, które jest udaną próbą zakreślenia dla siebie nowej przestrzeni muzycznej, korzystając z ogromnych dotychczasowych doświadczeń i niemal dziecięcej ciekawości patrzenia wokół siebie i w przód. Nie zaryzykuję stwierdzenia, że to Rubalcaba nie znany nam dotąd. To ciągle ten sam demon fortepianu, z silnym, precyzyjnym „touche”, cudownie rozgrywający emocje słuchaczy od piano pianissimo po wielkie forte. W dalszym ciągu artysta płomiennego serca z jednej strony i precyzyjnego umysłu z drugiej. I tylko zastanawia, fakt, że dla jego gry i muzycznej myśli nie znalazło się miejsce w wielkich płytowych koncernach. Dlaczego po jego najnowsze nagrania nie możemy zaopatrzyć się ot tak wchodząc do sklepu płytowego? No ale przecież od czego jest Internet? 

CD1: Nueva Cubana; Time Remembered; Fifty; Anthem; Oshun; CD2: Moore; Son XXI; Alafia; Lennie’s Pennies; Oshun (short version)