Victory!

Autor: 
Piotr Jagielski
J.D. Allen Trio
Wydawca: 
Sunnyside
Dystrybutor: 
Universal
Data wydania: 
24.10.2011
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
JD Allen: tenor saxophone; Gregg August: bass; Rudy Royston: drums.

Co za płyta! Nad trzecim albumem amerykańskiego saksofonisty po prostu unosi się duch Johna Coltrane'a. Już pierwsze dźwięki tytułowego utworu „Victory!” nawiązują mocno do jego twórczości. Trio Allena (Gregg August – bas, Rudy Royston – perkusja) znakomicie odnajduje się w konwencji spokojnego, transowego brzmienia. Nagranie jest hipnotyzujące, a dźwięk saksofonu po prostu wyśmienity. Nie odczuwa się nawet braku instrumentów klawiszowych, które z jednej strony aż się napraszają, z drugiej ich nieobecność generuje mnóstwo przestrzeni, z której chętnie korzystają muzycy. Jednym z pionierów składu bez pianisty był Sonny Rollins, który zrezygnował z klawiszy na takich albumach jak „A Night At The Village Vanguard”. Allen nie idzie po śladach Rollinsa, kombinuje po swojemu, choć co chwila udowadnia, że jest obeznany z historią i tradycją. Nie zaniedbywał też treningu formalnego. Nie chcę przesadzać, ale to naprawdę super nagranie.

Całość brzmi przede wszystkim bardzo konkretnie – nie ma tu niepotrzebnych ozdobników, popisówek i efekciarstwa. Utwory są dość krótkie i zwarte, Allen po prostu mówi, co ma do powiedzenia, pozwala swoim kolegom trochę poszaleć i kończy. Wszystko, co było do zakomunikowania, zostało zakomunikowane. A Allen nie przestaje brzmieć jak Coltrane z połowy lat sześćdziesiątych. Również nastawienie filozoficzne – koncentracja i skupienie przede wszystkim na przekazie – sugeruje głębokie powiązanie z legendarnym saksofonistą. Bez wątpienia, Allen pracuje na tradycji i zna ją dobrze.

Nagranie jest duchowe właśnie w coltrane'owskim tego słowa znaczeniu. Zaprasza do medytacji i działa bardzo odprężająco. Jak joga. Rudy Royston opiera swoją grę na dosyć luźnym podejściu do kwestii uporządkowania. Wydaje się bałaganiarzem, jednak wszystko jest na swoim miejscu. Doskonale układa się też jego współpraca z basistą. August i Royston toczą między sobą koleżeńskie przepychanki, wypełniając pustą przestrzeń między zawodzeniem saksofonu. Skąd my to znamy, chciałoby się zapytać i od razu przywołać nazwiska Elvina Jonesa i McCoya Tynera. Dialog Augusta i Roystona silnie nawiązuje do ich pracy (choć w przypadku kwartetu Coltrane'a oparty był w dużej mierze na barkach pianisty).

Gdy Allen mówił, że „zbędne nuty to strata czasu”, mówił poważnie. „Victory!” jest dowodem jego słów. Po przesłuchaniu dziesięciu, mniej więcej trzyminutowych, utworów, ma się wrażenie odbycia bardzo ciekawej, stymulującej i koherentnej rozmowy. Czuję się syty po przesłuchaniu tej płyty. Otrzymałem bardzo konkretną dawkę treści, bez żadnego lania wody. I czuję, że tytuł tego albumu nie mógł być bardziej trafny.

 

Victory!; The Pilot's Compass; The Thirsty Ear; Sura Hinda; The Learned Tongue; Philippe Petit; Motif; Fatima; Mr. Steepy; Stairway To The Stars; The Hungry Eye; Recapitulation (The Pilot's Compass); Victory! (Short Film)