Looking, Walking, Being

Autor: 
Maciej Karłowski
Aga Zaryan
Wydawca: 
EMI Music Polska / Blue Note
Ocena: 
5
Average: 5 (1 vote)

Pierwsza artystka z Polski, na płycie której widnieje napis Blue Note i nie jest to związane z poznańskim klubem jazzowym tylko z szacowną oficyną wydawniczą, w której nagrywali prawie wszyscy jazzowi Święci. Tak piszą od 16 marca o Adze Zaryan gazety codzienne i poczytne tygodniki i kolorowa prasa. Tak to niewątpliwy sukces, wielka pomoc w dalszej drodze zwłaszcza ku scenom europejskim, może amerykańskim, a może i dalej. Słowem, ważny krok w i tak błyskotliwej karierze Agi Zaryan. Kolejną najchętniej podawaną informacją są osiągi rynkowe. Złota, podwójnie złota płyta, a gdy komuś to nie wystarcza, to sięga do historii i błyska w oczy kruszcem jeszcze szlachetniejszym - platyną koniecznie z dopiskiem poczwórna (w takim nakładzie sprzedana została płyta Live At Palladium”). I to też jest nie mała rzecz, bo wymierna.

Na dalekim dopiero, przynajmniej trzecim planie pojawia się sprawa najważniejsza, a mianowicie fakt, że Aga wraz ze swoim zespołem, wydatną pomocą kompozytorską Michała Tokaja i Davida Dorużki i trochę mniejszą Zbigniewa Wegehaupta (5) i Larry'ego Konnse'a (2) oraz tekstowym wsparciem, nieżyjącej już amerykańskiej poetki Denise Levertov (2, 4, 7, 10, 12) nagrała świetną płytę, której uroda dalece przewyższa wszelkie marketingowe i PRowskie zabiegi.

Oprócz tego, że jest to płyta zaśpiewana znakomicie, zagrana doskonale skomponowana wybornie, a chwilami po prostu zapierająca dech w piersiach (w moim odczuciu szczególnie utworami 6 i 10), to jeszcze jest pierwszą tak naprawdę własną płytą wokalistki. Niezasłoniona standardami jazzowymi, wykonawczymi konwencjami ustanowionymi przez wielkie jazzowe divy oraz cudzymi tekstami staje Aga przed słuchaczami oświetlona wyraźniej, bardziej ostro niż dotychczas i zdecydowanie inaczej. O skali metamorfozy stylistycznej najdobitniej niech zaświadczy utwór „My Name”. Wystawia się też tym samym na dotkliwsze oceny i  boleśniejsze osądy. I może rzeczywiście pojawią się takie, bo ktoś wolał kiedy śpiewała „Throwing Away”, komuś innemu brakuje czaru zaklętego w utworach Ellingtona czy braci Gershwinów, a jeszcze inni uważają, że za wcześnie jest na samodzielność skoro nie wszystkie pozycje w Great American Songbook zostały przez nią jeszcze przerobione. Możliwe też jest, że ktoś dopatrzy się zbyt ostentacyjnych wpływów muzyki Pata Metheny'ego, albo Joni Mitchell, albo kogoś tam jeszcze. Nawet jeśli to zupełnie nic nie szkodzi, zwłaszcza, że na każdego nawet największego muzyka wpływali inni twórcy i od inspiracji uciekać na siłę nie ma najmniejszego powodu.

„Looking, Walking, Being” powstawała ponad półtora roku i nie sądzę, żeby było w tej płycie coś nieprzemyślanego, coś co by się pracującym nad nią artystom wymknęło spod kontroli, albo coś do czego zostaliby zmuszeni. Przekonany za to jestem, że najnowszy krążek Agi Zaryan jest najzwyczajniej w świecie płytą na światowym poziomie. Czy się to komuś podoba czy nie.

1.Cherry Tree Avenue, 2. Looking, Walking, Being, 3. Let Me, 4. For The New Year, 5.The Stars Are As Lonely As Us, 6. Seeking My Love, 7. February Evening in New York, 8. My Name, 9. Temptation Game, 10. Wanting The Moon, 11. What is This Thing Called Happines?, 12. The Thread