Live At The Century City Playhouse - Los Angeles, 1979

Autor: 
Andrzej Nowak (http://spontaneousmusictribune.blogspot.com/)
Vinny Golia Wind Quartet ‎
Wydawca: 
Dark Tree
Data wydania: 
04.12.2017
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Vinny Golia: woodwinds; John Carter: clarinet; Bobby Bradford: cornet; Glenn Ferris: trombone;

Tytuł płyty mówi wszystko o miejscu i czasie rejestracji koncertu. Poznajmy zatem muzyków: Vinny Golia na flecie, flecie piccolo, flecie altowym, saksofonie barytonowym oraz klarnecie basowym, Bobby Bradford na kornecie, John Carter na klarnecie i Glenn Ferris na puzonie. Prawdziwy kwartet wietrzny! Autorem i aranżerem wszystkich utworów jest Golia. W trakcie 54-minutowego spektaklu, zapisy na pięciolinii będą niezwykle kreatywnie dewastowane niebanalnymi improwizacjami, a podane zostaną w pięciu odcinkach. Dla ścisłości – jest 13 maja 1979 roku.

Błyskotliwie, zmysłowo, sonorystycznie, z melodią pod pachą i nieskrępowaną intuicją, czwórka wybitnych instrumentalistów rusza na podbój naszych serc. Inspiracja leży na pięciolinii, ale improwizacyjne wycieczki potrafią od startu rwać włosy z głowy recenzenta. W pierwszym odcinku doświadczamy na ogół pasaży w wysokich rejestrach, choć Golia sięga także po baryton. Dyskusje wewnątrz kwartetu są równie piękne, jak precyzyjne. Przekomarzania, utarczki dźwiękowe, z dużą porcją konsensusu, osiąganego w atmosferze krytycznej empatii. Zapisy scenariuszowe czuwają na tyglem dętego szaleństwa, ale nie krępują kreatywności muzyków. Delikatnie sterują sekwencją działań, podpowiadają, może nawet inspirują do aktywności scenicznej. Otwarcie drugiego utworu upiększa spokojna ekspozycja puzonu. Komentarz pozostałych instrumentów jest dość głośny, może nawet odrobinę wulgarny. Niemniej, bystry i precyzyjny, jak wiele innych incydentów tego koncertu. Muzycy rysują temat, nieco braxtonowski w melodyce i strukturze rytmicznej. Baryton znów kreśli zmysłowe pętle i dynamizuje narrację. Klarnet i kornet, w międzyczasie, wpadają w narowiste konwulsje na wysoko.

Trzeci i czwarty fragment spektaklu, to dwie odsłony tego samego scenariusza. Metaharmonie i skale Braxtona znów wiszą w powietrzu, nadając poczynaniom kwartetu cenny nerw dramaturgiczny. Doskonały dialog dwóch klarnetów. Vinny i John plotą niestworzone historie, a my słuchamy tego z uszami postawionymi na sztorc! Tuż potem, ekstatyczne solo tego drugiego! What a game! Komentarze fletu piccolo, kornetu i puzonu – palce lizać! Ten scenariusz pozostawia każdemu z muzyków dużo swobody. Sporo solowych popisów, a sama narracje jest spokojna, chwilami wręcz stoi w miejscu. Świetna pogaduszka kornetu i puzonu. Pod koniec tego odcinka, muzycy dynamizują swoje działania i brną w błyskotliwe wielogłosy. Czwarty, odtrąbiony zostaje przez powrotne podanie tematu. Dobry wstęp do kolejnych, indywidualnych ekspozycji. Powszechne gadulstwo na froncie, from time to time, porządkuje zdecydowany na wszystko klarnet basowy. 8-9 minuta, cztery separatywne historie, które splatają się wątkami i tworzą dramat godny starożytnego Rzymu. Kompulsywny taniec na rykowisku! Swoboda, artystyczna bezczelność pchają kwartet w odmęty pełnowymiarowego free! Rozbudowana pięciolinia tego scenariusza (patrz: okładka), jak się okazuje, pozwala na bardzo wiele! Brawo! Finał koncertu ma molową tonację, jest smutny, wręcz żałobny. Tytuł sugeruje sporych rozmiarów memorial i tak dzieje się w istocie. Narracja jest dotkliwie piękna. Jakby cała płyta już wybrzmiewała. Flet tyczy szlak tego procesu. Wszystkie instrumenty grają wysoko i są zgodne, co do dalszego przebiegu koncertu. Puzon z kornetem, na boku, zgłaszają zdanie odrębne, ale nie naruszają głównego nurtu. Ostatni dźwięk zwiastuje oklaski, jakże zasadne.

1. #2; 2. Views; 3. Chronos I; 4. Chronos II; 5. The Victims (for Steve Biko)