Kansas City Here I Come

Autor: 
Maciej Krawiec
Deborah Brown Quartet + Sylwester Ostrowski
Wydawca: 
Agora kolekcja Co jest grane
Dystrybutor: 
Agora
Data wydania: 
18.10.2016
Ocena: 
3
Average: 3 (1 vote)
Skład: 
Deborah Brown – głos Sylwester Ostrowski – saksofon tenorowy (1, 3-7, 9) Rob Bargad – fortepian Essiet Okon Essiet – kontrabas (1-4, 9-10) Joris Teepe – kontrabas (5-7) Newman Taylor Baker – perkusja Orkiestra NFM Leopoldinium (1, 8-9) Christian Danowicz – skrzypce (1, 8-9) Kevin Mahogany – głos (2, 4)

Słuchając najnowszej płyty amerykańskiej wokalistki Debory Brown, polskiemu słuchaczowi może przypomnieć się tytuł poetyckiego widowiska sprzed kilku dekad „Znacie? To posłuchajcie”. Ta fraza wydaje się być niewypowiedzianym mottem albumu „Kansas City Here I Come”, na który składają się uwielbiane przez wokalistkę jazzowe standardy. Jest to jej muzyczny świat, ważny komponent tożsamości artystki oraz miasta, z którego pochodzi. Brown prezentuje więc jego własne ujęcie, dokonując tego w towarzystwie muzyków, o których klasie w sferze jazzu nie trzeba raczej przekonywać. Wśród nich jest kontrabasista Essiet Okon Essiet, perkusista Newman Taylor Baker czy gościnnie występujący wokalista Kevin Mahogany. Miejsce szczególne w grupie Brown ma nasz saksofonista Sylwester Ostrowski, bez którego płyta w ogóle by nie powstała. To od niego wyszła propozycja wspólnego przedsięwzięcia i, jak można się domyślać, to właśnie ten znany z operatywności muzyk był lokomotywą produkcji i promocji. A trzeba było zapewne się napracować, by do udziału w tym projekcie zaprosić nie tylko amerykańskich muzyków, ale i orkiestrę kameralną Leopoldinium.

Ale zamiast na produkcji i promocji, lepiej skupić się na sztuce. Zamierzeniem artystów nie było ukazanie nowatorskiego spojrzenia na świat jazzowych standardów czy szukanie w nich nieoczekiwanych treści. Chodziło raczej o pewne ich odświeżenie, w uniżonym ukłonie wobec tradycji. Na pierwszym planie jest więc diwa Brown, której posłuszny zespół z zawodowstwem swinguje i gra bluesa. Liderka zgodnie z konwencją dialoguje z Mahoganym czy solowym saksofonem Ostrowskiego. Ale przy albumach o podobnych założeniach tym, co może „zrobić różnicę”, są takie cechy jak błyskotliwość, bezpretensjonalność, urok, lekkość, które są w stanie dostarczyć przyjemności słuchaczowi, zainteresować detalem, przynieść uśmiech na twarzy. Przykładem na ten rodzaj oddziaływania niech będzie znakomita ścieżka dźwiękowa Dianne Reeves z filmu „Good Night And Good Luck”.

Płyta Brown pod tym względem zawodzi, mimo że wszystko niby jest tu na swoim miejscu. Wokalistce jednak brakuje konsekwencji w budowaniu przekonującej emocji, jest niedelikatna w swym opowiadaniu. W głosie Mahoganego słychać wielką klasę, ale wrażenie nieznośnej manieryczności bierze górę. Gra Ostrowskiego także nie przynosi ciekawych historii, a interakcje między solistami bliższe są zgodnego wykonywania planu aniżeli wzajemnego inspirowania się.

To, co jednak „robi różnicę”, to praca sekcji. Z dużą przyjemnością słucha się nieraz brzmiących silnie, bardzo świadomych dźwięku, kontrabasistów Essieta i Jorisa Teepe'a, a także nienachalnego, z inteligencją szukającego własnego głosu w muzyce grupy, Newmana Taylora Bakera. I to dzięki nim ocena tego poprawnego albumu wygląda tak, jak widać powyżej.

1. Ask Me Now, 2. Teach Me Tonight, 3. Lullaby Of Birdland, 4. My One And Only Love, 5. Before It Was Fun, 6. Kansas City Here I Come, 7. Summertime, 8. How Deep Is The Ocean, 9. Pannonica, 10. Cry Me A River