Gnostic Preludes - Music of Splendor

Autor: 
Piotr Jagielski
John Zorn
Wydawca: 
Tzadik
Data wydania: 
16.04.2012
Dystrybutor: 
Multikulti
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Carol Emanuel: harp; Bill Frisell: guitar; Kenny Wollesen: vibes, bells

John Zorn jest artystą wyjątkowo płodnym. Wydaje właściwie kilka płyt rocznie (w samym 2012 roku wydał już pięć); nawet jeśli sam na nich nie gra to i tak nic nie odbywa się bez błogosławieństwa kompozytora. Zorn przypomina pochylonego nad księgami mędrca, który daje swoim uczniom wskazówki by ci zastosowali się do nich niemal fanatycznie.

I ostatnimi czasy coraz częściej, słuchając kolejnych alumów sygnowanych nazwiskiem nowojorskiego saksofonisty, zadawałem sobie fundamentalne pytanie: po co? Czy Zorn naprawdę ma tak wiele do powiedzenia, że musi wydawać kolejny album co miesiąc czy dwa? Czy ktoś może mieć na serio aż tak wiele na myśli? O ile do ostatnich nagrań podchodziłem nieco sceptycznie – choć trudno nie docenić klasy takiego albumu jak choćby „Nova Express” (choć to już przecież stare dzieje, rok 2011!, kto to w ogóle jeszcze pamięta?!) tak mimo wszystko czułem lekki przesyt muzyką saksofonisty. Choć określenie „saksofonisty” zaczyna powoli nie pasować. Zorn przestał już być instrumentalistą – został na cały etat kompozytorem, filozofem, mistykiem. A jego najnowsze dzieło (z datą ważności zapewne do przyszłego tygodnia) odpowiada na moje pytanie – owszem, Zorn ma wiele do powiedzenia. I bardzo cieszę się, że „The Gnostic Preludes” są z nami. To naprawdę piękna płyta.

„Gnostic Preludes” to kolejna, czwarta część zornowego mistycznego namysłu. Każdy krążek z mistycznego zestawu to inny zespół. Niezmienna jest pozycja wibrafonisty Kenny'ego Wolessena. Tym razem Zorn zaprosił do pracy również harfistkę Carol Emmanuel oraz dobrze znanego gitarzystę Billa Frisella. Płyta jest niezwykle spokojna, lekka i...eteryczna. Jak dziwnie brzmi to ostatnie określenie w odniesieniu do twórczości tego ekscentrycznego muzyka. A jednak! Osiem kompozycji Zorna przypomina delikatne prace Debussy'ego, dominuje minimalizm i dbałość o szczegóły. Atmosfera nagrania jest bardzo intymna, a słuchacz może poczuć się aż zakłopotany – jakby brutalnie wkroczył nieproszony w jakiś czuły i delikatny świat; z butami na prześcieradło. Frisell i Wolessen współpracują ze sobą w sposób wyrafinowany i elegancki. Kompozycje są znakomite, poetyckie i niepokojąco głębokie. Nie wiem co jeszcze mogę dodać – chyba tylko, że naprawdę, naprawdę bardzo serdecznie polecam wszystkim zainteresowanie się tym niezwykłym nagraniem. Pozostaje tylko zastanawianie się, co Zorn zrobi następnym razem? Ale tego dowiemy się pewnie już za kilka dni.

 Prelude 1: The Middle Pillar; Prelude 2: The Book of Pleasure; Prelude 3: Prelude of Light; Prelude 4: Diatesseron; Prelude 5: Music of the Spheres; Prelude 6: Circumambulation; Prelude 7: Sign and Sigil; Prelude 8: The Invisibles