Gladwell

Autor: 
Maciej Karłowski
Julian Lage
Wydawca: 
Emarcy
Dystrybutor: 
Universal Music Polska
Data wydania: 
26.04.2011
Ocena: 
0
No votes yet
Skład: 
Julian Lage - acoustic guitar, electric guitar, Aristides Rivas - cello, Dan Blake - melodica, tenor saxophone, Jorge Roeder - acoustic bass, Tupac Mantilla - drums, percussion

Julian Lage ma dziś 33 lata, ale kiedy zaczynał swoją karierę gitarzysty miał lat pięć. Rok później pierwszy raz wystąpił publicznie. Pierwsze co chce się w obliczu takich faktów powiedzieć to – nie ma co cudowne dziecko i już! Z jednej strony to naprawdę coś zagrać u boku Carlosa Santany mając osiem lat, a potem pojawiać się przy różnych okazjach a to z Patem Metheny, a to z Tootsem Thielmansem albo Johnem Grismanem i w końcu zagrać podczas gali Grammy Award. Z drugiej jednak przecież wiemy doskonale jak to bywa z takimi cudownymi dziećmi. Ich kariery eksplodują jak supernowa i najczęściej jeszcze szybciej gasną, a po samych małych bohaterach ślad ginie.

Wiedząc dziś jaką ma przeszłość Julian Lage, tym bardziej cieszę się, że nie podzielił on losu dziesiątek wybitnie uzdolnionych cudownych dzieci i już zagrożeń tego typu chyba dla niego nie ma. Wiem to dzisiaj w chwili, gdy ma na swoim koncie drugą płytę sygnowaną własnym nazwiskiem, nagrania z Ericem Harlandem, a także miejsce w The New Gary Burton Quartet.

Wiem także, że oto pojawiła się w jego osobie postać, która jeśli dalej tak będzie się rozwijać to może zająć miejsce w panteonie wielkich jazzowych mistrzów. O techniczne mistrzostwo Juliana już dawno możemy być spokojni. Słychać je było już na poprzedniej płycie „Sounding Point” nominowanej zresztą go wspomnianej Grammy Awards. Teraz kiedy na sklepowe półki trafiła „Gladwell” możemy też z wolna nabierać pewności, że Lage wkroczył na drogę znalezienia nie tylko swojego głosu jako gitarzysta, ale również odkrycia własnej przestrzeni jako lider i główny kompozytor.

Najnowsza płyta Juliana to koncept album. To taka opowieść o wymyślonym i zapomnianym mieście nazwanym tak jak głosi tytuł. To także historia z wplecionymi wątkami z jazzowej historii. Nade wszystko jednak to bardzo orzeźwiający, niezwykle elegancki i pełen smaku speech o tym jak można poszukać harmonii pomiędzy sztuką gry, kompozycji i narracji.

Dla mnie jednak najbardziej olśniewający jest sposób gry Juliana Lage’a rozpięty gdzieś pomiędzy Jimem Hallem, Patem Methenym, Django Reinhardtem i bo ja wiem wielkimi klasycznymi wirtuozami jak Narciso Ypes czy Andre Segovia czy nawet mistrzami szkół bluegrassowych. Z resztą rzecz nie w tym jak doskonale Lage przerobił lekcje muzyki i jak dyskretnie połączył dokonania wielkich poprzedników z własnymi poglądami. Rzecz raczej w tym, że te tysiące godzin szkoły, nauki jazzu, klasyki nie zamordowały w nim czegoś co trywialnie nazywamy radością muzykowania.

A jak jest ta radość, to nie potrzeba afiszować się wyśmienitą techniką, nie ma konieczności tuszowania inspiracji, ostentacyjnego ukrywania wpływów. Gra staje się naturalna, swobodna, niewymuszona, narracja płynna, niknie też słyszalna u wielu młodych gitarzystów obawa przed prostotą wyrazu. I dlatego właśnie Lage potrafi do siebie przekonać, potrafi sprawić, że kontakt z jego muzyką jest niewymuszony i fascynuje na wielu poziomach. Słuchacze niebędący zagorzałymi jazzfanami sądzę odnajdą w niej wiele przyjemności, co bardziej dociekliwi z uznaniem pochylą się nad tajnikami gitarowej sztuki, a wielbiciele fajerwerków jeśli posłuchają z uwagą zostaną bardzo dotkliwie zawstydzeni.  

1. 233 Butler, 2. Margaret, 3. Point the Way, 4. However, 5. Freight Train, 6. Cathedral, 7. Listening Walk, 8. Cocoon, 9. Autumn Leaves, 10. Iowa Taken, 11. Listen Darkly, 12. Telegram