Alive

Autor: 
Barnaba Siegel
Hiromi The Trio Project
Wydawca: 
Telarc
Dystrybutor: 
Telarc
Data wydania: 
23.06.2014
Ocena: 
2
Average: 2 (1 vote)
Skład: 
Uehara – fortepian, instr. klawiszowe; Anthony Jackson – bas; Simon Philips - perkusja

Kolejny po recenzowanym przeze mnie „Live in Concert” Manu Katche nowy materiał, który na pierwszy rzut ucha ma wszystko, by się podoba, ale już przy drugim słychać, że czegoś mu brakuje. Zagrana w trio na (przede wszystkim) fortepian, elektryczny bas i perkusję muzyka ma w sobie ogień, jest spójna i profesjonalna, ale przy tym wtórna i mało odważna.

Wtórna, mało odważna i, przepraszam za określenia, prosta. Nie chodzi oczywiście o prostotę techniczną. Tutaj żadnemu muzykowi nie można odmówić wybitnych umiejętności. Simon Phillips zjadł zęby jako sideman i nagrał nawet kilka własnych płyt, Anthony Jackson to jeden z najlepszych basistów lat 70., tej „ery Pastoriusa”, a Hiromi przecież nie z przypadku grała z Chickiem Coreą czy Stanleyem Clarkiem. Mamy więc trójkę wirtuozów i muzykę, której nie można odmówić jaj.

Przykro mi, jeśli to opinia krzywdząca i niesprawiedliwa, ale słuchając tej płyt nie mogę wyrzucić z głowy natrętnego wspomnienia swoich jazzowych odkryć z czasów wczesnego ogólniaka, które wówczas wydawały mi się ósmym cudem świata, a potem szybko poszły w odstawkę. Wspomnienia muzyki energicznej, z czadem, pełnej wirtuozowskich popisów i klasycznych dla fusion utworów pełnych nagłych zmian, galopad pod klawiaturach i gryfach, w której dziś słyszę takie przyjemne, baśniowe granie, które nic nie wnosi.

Najgorsze, że Hiromi sama się w tym temacie podkłada, serwując nam jasne zrzynki z utworów Cobhama i Clarke’a już w pierwszym utworze. Cover, tribute – proszę bardzo. Nawet chętnie bym coś takiego usłyszał! Ale bez podpisywania tego własnym nazwiskiem. Inna też sprawa, że trio, jak to trio, jest dość ograniczone i wszystkie te charakterystyczne dla klasycznego fusion smaczki, jak syntezatory, sekcja dęta, przeszkadzajki, overduby, są tu nieobecne. Współczesny model tria zmierza jednak w kierunku przykładania większej wagi do kompozycji i intuicyjnej współpracy partnerów. Tu aż widać długie na kilometr partytury pełne zawijasów, które zapełniają aż 75 minut płyty! Czy to było potrzebne?

 

„Alive” to nie jest płyta zła, miłośnicy dawnej gry Chicka Corei, czy nawet tego, co zaprezentował ostatnio na „The Vigil”, będą ukontentowani. Sądzę jednak, że stali czytelnicy Jazzarium.pl gustują w innych rejonach jazzu i nie znajdą w nowym LP Hiromi wiele ciekawego.

1. Alive; 2. Wanderer; 3. Dreamer; 4. Seeker; 5. Player; 6. Warrior; 7. Firefly; 8. Spirit; 9. Life Goes On;