Lester Bowie - awangardowy tradycjonalista

Autor: 
Piotr Wojdat
Zdjęcie: 
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

Muzyka awangardowa, także ta wywodząca się z jazzowego światka, często postrzegana jest jako akt zerwania z tradycją i budowanie czegoś od nowa. Bywa, że takie przekonanie żywią zarówno artyści, pretendujący do tego, by odrzucać wszystko, co znane, jak i słuchacze, dla których awangardowość sama w sobie jest już dużą, a bywa, że i największą wartością. W moim przekonaniu tendencja do burzenia schematów często jednak wynika z dyletanctwa, a muzycy, którzy chcą uchodzić za reprezentantów nurtów awangardowych, w gruncie rzeczy Ameryki wcale nie odkrywają. Bohater artykułu, trębacz Lester Bowie był postrzegany właśnie jako reprezentant avant jazzu, ale przedstawiony przeze mnie problem jego nie dotyczył. Od momentu dołączenia do Art Ensemble Of Chicago poszukiwał nowych rozwiązań brzmieniowych. Wykazywał się jednak przy tym pomysłowością na niespotykaną skalę, czerpiąc jednocześnie z bogatej spuścizny rozmaitych nurtów muzycznych. Był zatem świadomym twórcą, który na stałe zapisał się w annałach kreatywnego jazzu.

Urodzony 11 października 1941 roku w Frederick w stanie Maryland, już w wieku 5 lat rozpoczął naukę gry na trąbce. Jego pierwszym nauczycielem był ojciec, który zaszczepił młodemu Lesterowi pasję do muzyki. Zanim zaczął grać jazz, współpracował w St. Louis, w którym zresztą dorastał, z plejadą artystów spod znaku rhythm & bluesa i soulu, w tym m.in. z Solomonem Burke i Rufusem Thomasem. W połowie lat 60. zaczął pomagać przyszłej żonie Fontelli Bass, m.in. autorce wielkiego hitu “Rescue Me”, a także powołał do życia multidyscyplinarne stowarzyszenie Black Artists Group, do którego przyłączyli się także Oliver Lake czy Julius Hemphill.

Kolejne lata stały pod znakiem kluczowych decyzji w życiu artystycznym Lestera Bowiego. Po pierwsze dołączył do Roscoe Mitchella, Josepha Jarmana oraz Malachi Favorsa i wspólnie z wymienionymi muzykami założył jeden z najbardziej oryginalnych kolektywów w historii muzyki jazzowej - Art Ensemble Of Chicago. Z drugiej strony kontynuował działalność społeczną, dołączając do najważniejszego w dobie lat 60. stowarzyszenia popularyzującego twórczość Afroamerykanów, czyli Association for the Advancement of Creative Musicians. Już wtedy dał się poznać jako znakomity trębacz i charyzmatyczna postać, będąc wzorem dla wielu innych free jazzowych artystów.

Z Art Ensemble Of Chicago, rzecz jasna, osiągnął najwięcej. Wspólnie z kolegami z zespołu bawił się dźwiękiem. Nie stronił też od elementów humorystycznych czy pastiszowych. Sięgał po inspiracje bluesem, korzenną muzyką afrykańską, a także doskonalił się w improwizacji. Przyniosło to efekt w postaci wielu intrygujących wydawnictw płytowych, do których można zaliczyć, by wymienić tylko kilka, m.in. “Les Stances A Sophie” z 1970 roku, “Full Force” z 1980 roku czy “The Third Decade” z 1984 roku.

 

Lester Bowie wydawał także płyty pod swoim imieniem i nazwiskiem, a także liderował kilku zespołom. Najważniejsze z nich to Lester Bowie's Brass Fantasy oraz Lester Bowie's New York Organ Ensemble. Z Brass Fantasy interpretował m.in. utwory artystów popowych w rodzaju Michaela Jacksona, a w New York Organ Ensemble współpracował z saksofonistą Jamesem Carterem.

Amerykański trębacz należał jednocześnie do tych muzyków, których charakteryzowała wszechstronność. Doskonale odnalazł się w zespole guru afrobeatu, Feli Kutiego, czego owocem była płyta “No Agreement” z 1977 roku. Sprawdził się także jako artysta reggae’owy, a jako sideman pojawił się również na albumie Davida Bowiego “Black Tie White Noise”.

W jego karierze nie zabrakło też polskiego akcentu. W latach 90. koncertował i nagrywał z trójmiejską Miłością, a pełne, bogate brzmienie jego trąbki można też usłyszeć na płytach Archiego Sheppa (“Yasmina, a Black Woman”), Sunny Murraya (“Homage to Africa), Alana Silvy (“Seasons”) czy Wadady Leo Smitha (“Divine Love”).

Lester Bowie pozostanie w naszej pamięci jako jeden z tych artystów, którego muzykę nie są w stanie opisać dwie czy trzy łatki stylistyczne. Mimo, że przez wielu z nas jest postrzegany jako trębacz awangardowy, nie sposób zapomnieć o tym, że równie blisko było mu do tradycji jazzowej i folkloru różnej proweniencji.