Jazz Jantar 2012: NIls Peter Molvaer - muzyka odziedziczona w genach.

Autor: 
Piotr Rudnicki
Zdjęcie: 

Nils Petter Molvær nie ma szczęścia do naszego kraju. Polscy fani kilkakrotnie już musieli obejść się smakiem, kiedy w ostatnim momencie jego mające się u nas odbyć występy były odwoływane – a to z powodu żałoby narodowej, a to ze względu na tajemnicze zniknięcie organizatora trasy. Cała ich nadzieja w tym, że w październiku nic nieoczekiwanego się już nie wydarzy, a słynny norweski trębacz wyjdzie na scenę bez żadnych komplikacji. Czas po temu najwyższy.

Gdyby każdy naród miał wystawić reprezentację muzyków, którzy w największym stopniu wpłynęli na rozwój jazzu tak w swoim kraju, jak i za jego granicami, Nils Petter Molvær z dużym prawdopodobieństwem znalazłby się w trójce norweskiej. Muzykę odziedziczył w genach – jego ojciec grał na klarnecie i saksofonie (nie bez pewnego sukcesu), zaś malownicze położenie wyspy Sula, na której przyszedł na świat w roku 1960 zapewniło mu stały kontakt z dźwiękami natury. Okoliczności sprzyjały jego rozwojowi także później. Najpierw, młodzieńcza fascynacja muzyką rockową skłoniła go do eksperymentów z szerokim instrumentarium, a gdy ostatecznie (pod wpływem dobrego nauczyciela) wybrał trąbkę i ukończył konserwatorium w Trondheim, dość szybko zaczął nagrywać ze znajdującą się pod skrzydłami słynnej wytwórni ECM grupą Masqualero. Ich muzyka, której punktem startowym był fusion typu davisowskiego (nazwa bandu pochodzi od tytułu kompozycji Milesa) dość szybko dostosowała się do eicherowskich reguł, zyskując głębię i pejzażystość typową dla tzw. brzmienia ECM. Już wówczas ukonstytuowały się główne wyznaczniki osobistego języka Molværa, jakimi są swobodne łączenie gatunków oraz przestrzenny ton. Masqualero, w którego składzie poza Nilsem Petterem Molværem znajdowali się między innymi kontrabasista Arild Andersen oraz „naczelny perkusista ECM-u” Jon Christensen odniosło spory sukces, zważywszy że aż trzy albumy grupy uhonorowane zostały norweskim odpowiednikiem Grammy (co ciekawe, w kategorii pop), ale gdy na początku lat 90-tych formacja została rozwiązana i każdy musiał odejść w swoją stronę, trębacz na kilka lat pozbawiony został stałego składu.

Orbitował więc, grając gościnnie na płytach innych bandleaderów i zbierając doświadczenie, które zaowocowało, gdy w 1998 roku wydał debiutancki album pod własnym nazwiskiem. Płyta zatytułowana była Khmer i uczyniła z Molværa twórcę, który na zawsze zapisał się na kartach historii jako jeden z pionierów nowej odmiany muzyki, zwanej nu jazzem.

Debiut Nilsa Pettera Molværa, choć dość daleki od typowego brzmienia ECM, w nie słyszany wcześniej sposób łączy jego charakterystyczną przestrzenność i delikatność z zupełnie na pozór nieprzystającymi elementami stylów rodem z muzyki klubowej. Zastosowana na dużą skalę elektronika, house i hip-hop nigdy przedtem nie funkcjonowały w jazzie w takiej formie. Przewijająca się przez album melodyka world fusion i hip-hopowych bitów gęsto otoczona senną mgłą generowaną za pomocą syntezatorów i gitar stanowiła tło dla gry norweskiego trębacza. Liryczny, łągodny a jednocześnie rozgorączkowany ton ustawionej u frontu całej tej pochodzącej jakby z innej sfery muzyki trąbki Molværa, zawiaduje owym nastrojowym melanżem, niespiesznie posuwając kompozycje naprzód.

Mimo swej odmienności efekt spodobał się w monachijskiej wytwórni na tyle, że po raz pierwszy w historii ECM zdecydowała się na wypuszczenie singli oraz płyty z remiksami. Nils Petter Molvær  przycinając jazzową estetykę dla potrzeb klubowej publiczności z miejsca stał się gwiazdą nowego gatunku. Drugi album, Solid Ether, mniej już inspirowany muzyką world fusion, był ostatnim, który ukazał się nakładem wytwórni Mannfreda Eichera. Uwolniony spod jego kurateli Nils Petter Molvær wydawał kolejne płyty, wypełnione kompozycjami o właściwym sobie przestrzennym, ambientowym brzmieniu, dostarczając zwolennikom swej propozycji pretekstów do kolejnych zanurzeń w jego świecie dźwięku.

Od piętnastu już lat, właściwie nie wyruszając na poszukiwanie nowych inspiracji tka swe pastelowe dywany dźwięku, i choć coraz częściej zarzuca mu się wtórność i niespecjalne bogactwo muzyczne jego utworów, to nie można Nilsowi Petterowi Molværowi odmówić faktu odegrania w historii muzyki jazzowej dość istotnej roli.„Molvær? To już oldschool” - skwitował moje o niego pytanie pewien norweski gitarzysta jazzowy. Jego opinia nie powinna jednak przeszkadzać polskim fanom trębacza, który podczas festiwalu Jazz Jantar zagra u nas zaledwie po raz drugi w karierze.