Hildur Gudnadóttir - nowe odcienie melancholii

Autor: 
Piotr Wojdat
Zdjęcie: 
Autor zdjęcia: 
Antje Taiga Jandrig

O tym, że Islandia słynie z lodowców, gejzerów, fiordów i osobliwej kuchni, nikomu przypominać chyba nie trzeba. Ten nordycki kraj, w którym gęstość zaludnienia to zaledwie 3 osoby na km², może się jednak pochwalić czymś więcej: znakomitą sztuką. Dużym zainteresowaniem w naszym kraju cieszy się kinematografia islandzka, czego dowodem są liczne przeglądy i pokazy na festiwalach i w kinach studyjnych. Studnią bez dna wydaje się też być tamtejsza literatura, która nie kończy się na tradycji epickich sag i twórczości laureata Nagrody Nobla - Halldóra Kiljana Laxnessa. O tym dlaczego tak nieliczny i tajemniczy zarazem naród jest tak bardzo twórczy, można zapewne napisać niejeden poemat.

Bohaterka artykułu, czyli Hildur Gudnadóttir zasila liczne grono muzyków, o jakich dużo się mówi od ponad 20 lat. Moda na dźwięki z Islandii niewątpliwie przyszła do nas wraz z pierwszymi sukcesami Björk (zarówno tymi komercyjnymi, jak i artystycznymi). Od czasów “Human Behaviour” i płyty “Debut” trudno było przejść obojętnie obok islandzkiej ekstrawertycznej introwertyczki. Jej umiejętność balansowania na granicy muzyki pop oraz muzyki współczesnej i elektronicznej przyczyniło się do szerszego zainteresowania tym rejonem świata.

Islandię osławili swoimi dokonaniami także Sigur Rós, Gus Gus czy Múm. Hildur Gudnadóttir z ostatnim wymienionym zespołem występowała zresztą razem na scenie. Okazją by przybliżyć nieco jej sylwetkę, jest jednak zbliżający się dużymi krokami występ wiolonczelistki w ramach Dni Muzyki Nowej w gdańskim klubie Żak, w ramach którego będzie promować swoją najnowszą solową płytę zatytułowaną “Saman”.

Artystka, podobnie jak duża część wykonawców z Islandii, zderza w swojej twórczości elementy muzyki popularnej i współczesnej. Za pomocą wiolonczeli, głosu i elektroniki, a więc dosyć skromnego zestawu środków wyrazu, ukazuje świat dźwięków w różnych odcieniach melancholii, jednocześnie nie dając się wpasować w konkretne ramy stylistyczne. Gra na specjalnie zaprojektowanym instrumencie autorstwa islandzkiego lutnika Hansa Johannsona. Jak sama twierdzi, dzięki temu ma większy wpływ na brzmienie wiolonczeli, m.in. w trakcie trwania koncertów.

Hildur Gudnadóttir ma na koncie cztery solowe płyty, z których większość została wydana przez londyńską wytwórnię Touch. To bardzo znaczący label dla świata muzyki eksperymentalnej i elektronicznej, o czym świadczą nagrania takich artystów jak Fennesz, Biosphere czy Oren Ambarchi. Z albumów islandzkiej wiolonczelistki szczególnie warto zwrócić uwagę na “Without Sinking”, które doczekało się licznych nagród, m.in. Icelandic Music Award i Kraumur Award.

Osobnym tematem jest lista wykonawców, z którymi koncertowała i nagrywała. Są wśród nich artyści wykonujący różne odmiany muzyki, począwszy od electro popu (The Knife), przez muzykę współczesną (Jóhann Jóhannsson, Hauschka) aż po industrial (Throbing Gristle) i glitch (Pan Sonic). Świadczy to o dużych umiejętnościach Hildur Gudnadóttir oraz jej unikalnym stylu.

Na zakończenie przytoczę kilka słów o edukacji islandzkiej kompozytorki. Ukończyła Iceland Academy of the Arts w Reykjaviku oraz Universitat der Kunste w Berlinie. Z wiolonczelą nie rozstaje się od wczesnego dzieciństwa. Jest znana z tego, że opracowała wiele technik gry na tym wyjątkowym instrumencie.