Colin Stetson - mistrz dyscypliny

Autor: 
Kajetan Prochyra
Zdjęcie: 

Jeśli warto dziś jeszcze  wyodrębniać jakiekolwiek muzyczne  gatunki, to moim skromnym zdaniem warto zrobić to dla muzyki granej solo. Choć to niemodne słowo na g. zastąpić może warto wygodnie wieloznacznym słowem dyscyplina. Zasadne są tu i alegorie sportowe, edukacyjne jak  i przede wszystkim wychowawcze. Koncert, a co dopiero płyta solo wymaga prawdziwego mistrzostwa formy, szerokiego artystycznego  horyzontu a przede wszystkim elementu życiowej mądrości, gotowości i wiary w to, że jest się najstosowniejszym posłańcem prawdziwie ważnej wiadomości. Wielu było w jazzie i muzyce improwizowanej prawdziwych mistrzów tej dyscypliny: Steve Lacy, Anthony Braxton, Evan Parker - nie mówiąc o całym panteonie wybitnych solistów przy fortepianie, ze Świętym Jarrettem na czele. I można by bawić się w statystyków dyscypliny i jak w sporcie mierzyć czy lepszy był Magic Johnson, Michael Jordan czy LeBron James. Zostawmy to jednak tym, którzy muzykę wolą mierzyć niż słuchać. Pewne jest, że na dzisiejszej scenie Colin Stetson jest jednym z najciekawszych improwizatorów. 

Colin Stetson "In Mirrors" + "And In Truth" from Constellation Records on Vimeo.

Jego grę słychać na płytach Toma Waitsa („Alice”, „Blood Money” czy „Orphans”), Angelique Kidjo („Djin Djin”), Arcade Fire („The Suburbs”, „Neon Bible) czy TV on the Radio (“Return to Cookie Mountain, “Dear Science”) jednak jego autorski głos najdonioślej brzmi na trzyczęściowym albumie “New History Warfare”. Druga część sagi – „Judges” – w roku 2011 trafiła na łamy chyba wszystkich najpoczytniejszych muzycznych mediów na świecie. Zawarta na tym krążku muzyka jest zapisem prawdziwej maestrii instrumentalisty, dla którego saksofon altowy i - za każdym razem imponujący swym rozmiarem – saksofon kontrabasowy uczynił przedłużeniem, rozwinięciem, wzmacniaczem własnego ciała. Jest to jednocześnie zbiór „piosenek” - melodyjnych songów a jednocześnie album rozbudowanych dźwiękowych pejzaży. Szczególnie pociągający w muzyce Stetsona jest fakt, że niezwykłą wielogłosowość swoich kompozycji osiąga on bez pomocy elektroniki.

Podstawą muzyki Stetsona jest technika oddechu permanentnego, polegającego na jednoczesnym wdychaniu powietrza nosem i wydychaniu ustami, przy pomocy mięśni policzków. Jak zaznacza saksofonista, jest to dość podstawowa umiejętność, obecna w muzyce wielu kultur. Im wcześniej zaczniesz się jej uczyć, tym szybciej ją opanujesz. Mój nauczyciel pokazał mi ją gdy miałem 15 lat. Wyćwiczenie jej zajęło mi jedno popołudnie – dodaje Stetson.

Był to jednak dopiero początek jego pracy z instrumentem. Widać to na wielu jego koncertowych nagraniach, gdzie ze szczegółami obserwować można w jaki sposób wydobywa on z instrumentu dźwięki, o których nie śniło się pewnie Adolfowi Saxowi.

Nie robię niczego nowego – mówi Colin Stetson – Przede mną eksperymentowało z brzmieniem tysiące muzyków, także saksofonistów. Pierwszy raz wykorzystanie głosu w grze na saksofonie usłyszałem bodaj u Dewey’ego Redmana. A był jeszcze przecież King Curtis czy Roland Kirk. Właśnie na tym to polega: by ktoś dał Ci impuls, pokazał, że można przekroczyć kolejną granicę, że jest to możliwe. Wtedy możesz ten impuls przemienić na energię we własnych poszukiwaniach.

Po "Judges" na ostatnią część sagi "New History Warfare" trzeba było czekać 2 lata. Przez ten czas Stetson koncertował po całym świecie z Bon Iver - zodbywcami Grammy dla najlepszego nowego zespołu w roku 2012. To doświadczenie silnie odcisnęło się na płycie "Too see more light". Gdyby nie ten czas, te spotkania, rozmowy, książki, filmy, rozmowy, ta muzyka byłaby zupełnie inna - mówi Stetson. Duch Bon Iver był tak silny, że saksofonista zaprosił do studia Justina Vernona by ten zaśpiewał do jego muzyki. 

Za trylogią "New History Warfare" obok muzyki kryje się też warstwa narracyjna, opowieść, która - choć dla słuchacza może pozostać nieznana - dla autora muzyki była zaczynem dla świata dźwięków. Zaczynamy oto na oceanie. Życie na ziemi wymarło. Ludzie od pokoleń żyją na łodziach - a historia tego, co działo się na stałym lądzie przybiera formę legendy. Bohaterem drugiego aktu jest człowiek, który dociera do brzegu. Tom trzeci to opowieść o wojnie, rywalizacji i śmierci i o tym jak jest ona nierozerwalnie związana z miłością. 

Trylogia jednak dobiegła końca i trudno nie myśleć o tym co dalej. Jak podkreśla Stetson praca nad techniką i formą nigdy się nie kończy. Muzyka, którą gra na "To see more light" była poza zasięgiem jego umiejętności jeszcze kilka lat temu - zaś jego wcześniejsze kompozycje mają jeszcze nieodkryty potencjał. Nie znaczy to jedank, że Stetson zamierza teraz w nieskończoność nagrywać nowe autotematyczne płyty. Żyjący dziś w Montrealu artysta z radością wchodzi w coraz odważniejsze kolaboracje. Nakładem Rune Grammofon ukazała się płyta "Stones" - zapis koncertu Colina z Matsem Gustafssonem. Podczas nowojorskiejgo Ecstatic Music Festival specjalnie na zamówienie Brooklyn Youth Choire przygotował specjalne aranżacje własnych utworów (“Mort, j’appelle de ta rigueur,”, “All the Days I’ve Missed You,”) a także związanej z Arcade Fire skrzypaczki Sarah Neufeld. W drugiej części koncertu zabrzmiała muzyka Henryka Mikołaja Góreckiego w interpretacji Stetsona oraz jego przyjaciół z zespołów takich jak Arcade Fire, múm, Liturgy i Superhuman Happiness. Obecnie saksofonista współpracuje także z zespołem... Biały Miś (Oso Blanco), tworzonym wspólnie ze śpiewającym perkusistą Ryanem Sawyerem, grającym na skrzypcach C. Spencerem Yeh, i trębaczem Natem Wooleyem. Na brak pomysłów saksofonista narzekać więc nie może. Trudno też uwierzyć by po tylu latach pracy nad sobą mógł porzucić rozwijanie swojego języka solisty.

New York Times porównował go do popularyzatora nauki, osobowości telewizyjnej, prowadzącego znakomity serial naukowy "Cosmos" Neila deGrasse Tysona. Tak jak on ma być Stetson przewodnikiem po złożonym świecie muzyki awangardowej. Jeżę się zawsze gdy ktoś ogłaszany muzycznym mesjaszem, zwłaszcza gdy otwierać ma dla szerokiej publiczności świat jazzu. Stetson otwiera dla mas swój własny, wewnętrzny, złożony, wypracowany niezliczonym czasem ćwiczeń świat dźwięków. Świat, który swą energią porywa miliony słuchaczy na świecie conajmniej 5 kontynentów, gdzie artysta zabrał swój 100-letni saksofon. Z pewnością wielu pokazał już jak wiele muzcznych granic można przekroczyć, jak wiele można osiągnąć swoją pracą i... jak wiele trzeba ćwiczyć by dojść do prawdziwego mistrzostwa. W tym sensie z pewnością jest on strażnikiem płomienia, który sam otrzymał kiedyś od Dewey'ego Redmana. Gdzie i z jaką siłą zapłonie on ponownie? - to pytanie retoryczne. Podobnie jak to, czy warto wybrać się na koncert Colina Stetsona z grupą Ex Eye, do Klubu Żak 29 października w ramach festiwalu Jazz Jantar.