Anthony Davis – przez jazz do opery

Autor: 
Maciej Krawiec
Zdjęcie: 
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

Anthony Davis to dziś jeden z najznamienitszych artystów, funkcjonujących na styku świata jazzu i muzyki klasycznej. A pomyśleć, że mało brakowało, aby w 1971 młodego Davisa skaptowali do swego składu muzycy Grateful Dead! Sam Davis mówił po latach, że... mógłby tego nie przeżyć, gdyż prawie każdy pianista tej grupy umierał z powodu przedawkowania narkotyków. Szczęśliwie dla artysty i kilku pokoleń odbiorców jego muzyki, losy Davisa potoczyły się inaczej. Od lat 70. aktywnie działa na twórczym polu, realizując się początkowo przede wszystkim jako freejazzowy pianista, zaś później głównie jako kompozytor rozmaitych muzycznych form.

Urodził się 20 lutego 1951 roku w Paterson w stanie New Jersey w inteligenckiej rodzinie. Jego przodkowie byli w XIX wieku współzałożycielami Hampton Institute, jednej z pierwszej szkół wyższych w Stanach Zjednoczonych mających służyć społeczności afroamerykańskiej. Ojciec Davisa był pierwszym czarnoskórym wykładowcą angielskiego na Princeton University, zaś później kierował Katedrą Studiów Afroamerykańskich na uniwersytecie Yale. Jazz był bliski Anthony'emu od najmłodszych lat, gdyż gatunek ten lubił jego ojciec, który również znał improwizujących muzyków i niejednokrotnie występowali oni w domu Davisów. Już wtedy poznawał muzykę klasyczną – repertuar Beethovena, Mozarta czy Chopina. Uczył się gry na fortepianie, a nawet sam tworzył – już w wieku sześciu lat powstała jego pierwsza kompozycja pt. „A Pirate's Song”. Mając kilkanaście lat, z wielką pasją pogłębiał swe zainteresowanie jazzem. Szczególnie inspirujący był dla niego Thelonious Monk, do którego twórczości wracał nie raz w latach późniejszych.

W trakcie studiów Davis założył freejazzową grupę Advent w składzie z Gerrym Hemingwayem na perkusji, George'm Lewisem na puzonie, Wesem Brownem na kontrabasie i Halem Lewisem na saksofonie. W tym czasie poznał również Wadadę Leo Smitha, którego album „Reflectativity” był pierwszym, na którym Davis zagrał. W 1975 ukończył studia i przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie brał udział w coraz większej ilości przedsięwzięć. Zaczął wtedy realizować pierwsze autorskie projekty z różnymi zespołami, w skład w których wchodzili m.in. flecista James Newton, skrzypek Leroy Jenkins czy puzonista George Lewis. Ich owocem były np. albumy „Of Blues and Dreams” (1978) czy „Hidden Voices” (1979). Jako sideman nagrywał w tym czasie z takimi muzykami, jak Marion Brown czy Barry Altschul. W 1978 roku zrealizował pierwszy album solowy „Past Lives”, na którym słyszalne są jeszcze inspiracje Monkiem, ale już na kolejnym – zatytułowanym „Lady Of The Mirrors” (1980) – następuje wyraźne odejście od tradycji jazzowych.

 

Davis bowiem nie chciał być wyłącznie jazzmanem. Nie interesowało go bycie zamkniętym w ramach jednego gatunku. W wywiadzie dla New York Timesa powiedział: „zawsze trudno było mi się dopasować do innych i w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że wcale nie chcę się dopasowywać. Wiedziałem, że nie byłbym zaakceptowany jako muzyk stricte jazzowy i ja również bym siebie takiego nie zaakceptował. Nigdy nie chciałem też być uznawany za minimalistę czy „downtownowego” kompozytora. Wszelkie ortodoksyjne podziały i doktryny są dla mnie całkiem banalne”.

I jego twórczość od lat 80. dowodzi owego braku zdolności do dopasowania się do gatunkowych i stylistycznych ram, co szczęśliwie przynosi po dziś dzień prawdziwie różnorodną, bogatą twórczość, za którą był nominowany do Nagrody Grammy (1992), a także otrzymał stypendium fundacji Guggenheima (2006). Nawiązuje w swej sztuce wprawdzie do stylistyki jazzowej i otwiera ją na improwizację, ale wzbogaca ją o elementy europejskiej muzyki klasycznej, rhythm'n'bluesa, gospel; o formy bliskowschodnie, afrykańskie, indonezyjskie czy eksperymentalne. Najwięcej sławy w muzycznym świecie przyniosły mu opery: „X, The Life and Times of Malcolm X” (1986), „Amistad” (1997) oraz „Wakonda's Dream” (2007). W tych i innych dziełach prezentuje pasję do tematyki biblijnej, historycznej czy politycznej, odnosząc się np. do niewolniczych losów czarnoskórych w Ameryce.

Davis jest przykładem artysty jedynego w swym rodzaju, osobnego, którego twórczość umyka wszelkiej kategoryzacji. Zainspirowani jego talentem i otwartością umysłu, życzmy mu wszystkiego najlepszego z okazji obchodzonych dzisiaj urodzin!