Andrzej Trzaskowski – „mózg polskiego jazzu” ?

Autor: 
Maciej Krawiec
Zdjęcie: 

Ciekaw jestem, jakie jest Państwa pierwsze skojarzenie z Andrzejem Trzaskowskim. Znakomity album „Seant” z Tedem Cursonem? A może występy jego składu The Wreckers w Nowym Jorku na początku lat 60. – pierwszej polskiej grupy jazzowej, która wystąpiła w Ameryce? Część z Państwa najpewniej odpowiedziałby z kolei, że to filmowe arcydzieło Jerzego Kawalerowicza „Pociąg”, w którym słychać motyw „Moonray” Artiego Shawa wykonywany przez zespół Trzaskowskiego. Ja należę do tej ostatniej grupy, bo pośród moich nastoletnich fascynacji właśnie ten film i ta muzyka były jednymi z kamieni węgielnych uczuć zarówno do kina, jak i do jazzu. I choć piszę tu o uczuciach, to nie z nimi kojarzony jest dziś Trzaskowski, a raczej z intelektualnym podejściem do tworzenia.

Przyszedł na świat w 1933 roku w Krakowie w rodzinie o naukowych tradycjach. Jego dziadek był językoznawcą, zaś ojciec prawnikiem z pasją do muzyki – grał na fortepianie i wiolonczeli. Trzaskowski zaczął poznawać tajniki fortepianu w wieku czterech lat, a następnie konsekwentnie podążał ścieżką artystycznej edukacji. Wraz z nią w naturalny sposób przyszły muzyczne znajomości – już na przełomie lat 40. i 50. nawiązał kontakty z takimi postaciami polskiego jazzu, jak „Duduś” Matuszkiewicz czy Witold Kujawski. Jak to w przypadku aktywnych, szukających okazji do grania muzyków bywa, występował z różnymi zespołami. Począwszy od 1952 roku przez kilka lat był w składzie legendarnych Melomanów. Wtedy właśnie brał udział m.in. w ważnym tak dla niego, jak i jego kolegi z zespołu – Krzysztofa Trzcińskiego, który miał dopiero zasłynąć jako Krzysztof Komeda – wyjeździe do Ustronia Morskiego. Tam młodzi artyści mogli rozsmakować się w muzykowaniu m.in. w trakcie jam sessions, dyskusjach o sztuce i innych aktywnościach związanych z życiem jazzmanów. W tym nadbałtyckim kurorcie zdarzył się także incydent na gruncie ideologicznym na linii Jerzy Putrament – Trzciński. Sam Trzaskowski również miał na swym koncie zdarzenie o tym charakterze: dwa lata wcześniej spędził trzy miesiące w areszcie śledczym w związku z podejrzeniami UB o jego konspiracyjnej aktywności.

To o rok opóźniło jego rozpoczęcie studiów muzykologicznych na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jego głównymi zainteresowaniami naukowymi były nowe techniki kompozytorskie oraz analiza i teoria muzyki współczesnej. W 1957 roku obronił pracę magisterską na temat twórczości Charliego Parkera. W tym samym okresie zakończył współpracę z Melomanami, udzielając się np. w grupie Jazz Believers obok Jana „Ptaszyna” Wróblewskiego. Te obiecujące pierwsze kroki Trzaskowskiego-pianisty znalazły pełen rozkwit w latach 60., kiedy to objawił się światu jako kompozytor oraz lider. Początkowo eksplorował wzorce bebopowe i hardbopowe – ważnymi inspiracjami byli m.in. Parker i Horace Silver – wkrótce jednak w muzyce „Trzaskowera” wzięły górę estetyki freejazzu i dodekafonii. Z połączenia kompozytorskiej precyzji, ducha awangardy i ujętej w narracyjne struktury improwizacji wynikły m.in. dwa doniosłe albumy Trzaskowskiego wydane w serii Polish Jazz: „The Andrzej Trzaskowski Quintet” (1965) oraz nagrany w sekstecie „Seant” (1966) z gościnnym udziałem trębacza Teda Cursona. O realizowanej przez Trzaskowskiego postawie twórczej tak na okładce drugiej z wymienionych płyt pisał Bohdan Pociej: „Z jednej strony jest to dążenie kompozytora do stworzenia kompozycji integralnej, zestrojonej pod względem wszystkich swoich jakości i w tym zestrojeniu – jako dzieło muzyczne – wysoce wartościowej; z drugiej strony działa tutaj sama czysta siła improwizacyjnej w swej istocie inwencji jazzowej, żywioł gry, w której istotny najbardziej jest nie tyle końcowy wynik, co sam proces, w której dynamiczne formowanie usuwa jakby na drugi plan samą formę...”.

Te autorskie eksperymenty Trzaskowskiego sytuowały go w gronie najważniejszych awangardzistów muzyki improwizowanej lat 60. w Europie. Był zapraszany do udziału w prestiżowych warsztatach jazzowych niemieckiej rozgłośni NDR, gościł również na festiwalach w Niemczech, Danii czy Włoszech, a także towarzyszył przy różnych okazjach muzykom amerykańskim: Stanowi Getzowi, Lucky'emu Thompsonowi czy Philowi Woodsowi. Jednak wraz z upływem czasu, bardziej niż autorska aktywność jazzowa, zaczęły go zajmować inne działania: tworzył muzykę teatralną i filmową (np. do „Walkoweru” Skolimowskiego czy „Lekarstwa na miłość” Batorego), był krytykiem i eseistą, a także autorem opracowań encyklopedycznych z dziedziny jazzu w czołowych wydawnictwach naukowych.

Intelektualizm jego sztuki, połączony z dogłębną wiedzą muzykologiczną oraz erudycją, która cechowała jego artykuły, sprawiły iż nieraz określa się go mianem „mózgu polskiego jazzu”. Czy takie określenie nie jest dla artysty krzywdzące? Niekoniecznie, ale w przypadku Trzaskowskiego nie wydaje się ono całkiem uzasadnione. Wszak wymienione dwa wydawnictwa pianisty niosą i ową utożsamianą z nim dyscyplinę, ale i są otwarte na osobistą interpretację oraz szerokie spektrum emocji. Tę dwoistość wyczytać można u cytowanego już Pocieja, a także u Tomasza Stańki w jego „Autobiografii”: trębacz z jednej strony nazywa jego kompozycje „poetyckimi, bardzo ładnymi konstrukcjami”, zaś jego samego określa mianem „intelektualnego lidera”. Warto skonfrontować się z tymi określeniami, wracając do muzyki Andrzeja Trzaskowskiego.