Alice Coltrane - w poszukiwaniu muzycznego uduchowienia

Autor: 
Piotr Wojdat
Zdjęcie: 
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

Zawsze, gdy mam okazję słuchać muzyki wybitnej pianistki i harfistki Alice Coltrane, czuję się trochę tak, jakby artystka poprzez dźwięk wprawiała słuchacza w stan permanentnej medytacji. Dzieje się tak szczególnie, gdy w odtwarzaczu swoje miejsce znajduje płyta “Journey in Satchidananda”, czy nieco słabsze, ale równie hipnotyzujące “Huntington Ashram Monastery”. Nie mam wątpliwości, że muzycy, którzy potrafią wywoływać tego typu stany emocjonalne, należą do grona tych z najwyższej półki.

Alice Coltrane urodziła się w 27 sierpnia 1937 roku w Detroit. Już w wieku 7 lat zaczęła zgłębiać tajniki muzyki klasycznej. W młodości zapowiadała się na obiecującą bebopową pianistkę, o czym miały świadczyć występy w zespołach saksofonisty Yusefa Lateefa oraz gitarzysty Kenny’ego Burrella. W 1959 roku wybrała się z kolei do Paryża, gdzie studiowała razem z Budem Powellem. Prawdziwa kariera była już niemal na wyciągnięcie ręki. Trzeba było jednak jeszcze poczekać kilka lat, aby free jazzową zawleczkę wyciągnęli ci naprawdę najwięksi.

Zanim poznała swojego drugiego męża Johna Coltrane’a, z którym podjęła też współpracę artystyczną, grała z amerykańskim wibrafonistą Terrym Gibbsem. W 1963 roku pojawiła się zresztą nawet na jego albumie zatytułowanym “Terry Gibbs Plays Jewish Melodies in Jazztime”. Wtedy jeszcze występowała jako Alice McLeod, równie dobrze czując się w interpretacjach tradycyjnych melodii (m.in. “Nyah Shere” czy “Vuloch”), jak i utworach luźno opartych na rytmach żydowskich.

W połowie lat 60. Alice wzięła ślub z Johnem Coltrane’m i jednocześnie pojawiła się w składzie jego zespołu, zastępując pianistę McCoy Tynera. W składzie grupy męża pozostała aż do jego śmierci, czyli do 1967 roku. Wiemy też, że zagrała na ostatnim zarejestrowanym koncercie Coltrane’a, który jako “The Olatunji Concert” ukazał się dopiero w 2001 roku. Lista wydawnictw z jej udziałem jest długa. Dla porządku rzeczy warto jednak wymienić m.in. “Live At The Village Vanguard Again!” oraz “Expression” z 1967 roku , czy “Stellar Regions” - nagrane w tym samym roku, co dwa poprzednie albumy, ale wydane dopiero w połowie lat 90.

Alice Coltrane grając ze swoim mężem, niewątpliwie nie była najbardziej docenianą postacią jego składu. W okresie, w którym grała z Johnem, prym wiedli przede wszystkim saksofonista Pharoah Sanders, wyróżniający się szorstkim jak papier ścierny stylem gry na instrumencie oraz perkusista Rashied Ali - godny następca fenomenalnego Elvina Jonesa.

Alice Coltrane wyżyny artystyczne osiągnęła jako lider własnych zespołów na przełomie lat 60. i 70. Za absolutną klasykę uduchowionego free jazzu należy uznać przede wszystkim wspomniane we wstępie “Journey in Satchidananda”, gdzie poszczególne kompozycje z naciskiem na tytułową sprawiają wrażenie muzycznej mantry. Swoją drogą taki też tytuł (“Mantra”) nosi utwór zamykający album “Ptah The El Daoud” z 1970 roku. To właśnie ta druga fenomenalna płyta w dorobku Alice Coltrane, pełna melancholii i piękna, a momentami intrygująco chaotyczna.

Nagrywając inne ważne albumy, wśród których warto wymienić wydane w 1971 roku “Universal Consciousness” czy “World Galaxy”, wypuszczone na światło dzienne rok później, miała okazję współpracować z plejadą najważniejszych w tym czasie muzyków jazzowych. Znaleźli się wśród nich saksofoniści (Pharoah Sanders, Frank Lowe, Joe Henderson, Archie Shepp), kontrabasista Jimmy Garrisson, pianista McCoy Tyner czy perkusista Rashied Ali.

W kolejnych latach Alice Coltrane coraz bardziej inspirowała się hinduizmem. Pod wpływem przywódcy religijnego Sathya Sai Baby przyjęła nowe imię i nazwisko Swamini Turiyasangitananda. Nagrała też, moim zdaniem, raczej niezbyt udaną płytę z Carlosem Santaną zatytułowaną “Illuminations”.

Począwszy od drugiej połowy lat 70. aktywność sceniczna i nagraniowa drastycznie spadła. W 1987 roku połączyła siły z synami Ravim i Oranem, składając hołd Johnowi Coltrane’owi w postaci koncertu w Cathedral of St. John the Divine w Nowym Jorku. Następny występ artystki odbył się dopiero pod koniec lat 90. Ponownie na scenie pojawił się Ravi Coltrane.

Pierwsza dekada nowego tysiąclecia zapowiadała się dla Alice nadzwyczaj dobrze. Występowała z synami, basistą Charliem Hadenem czy perkusistą Jackie DeJohnettem. W 2004 roku wydała ostatnią płytę za życia - “Translinear Light”, która zdobyła przychylność krytyków jak i słuchaczy. W naszej pamięci pozostanie jako jedna z najważniejszych postaci inspirowanego hinduizmem i muzyką etniczną, będącego jak balsam dla duszy free jazzu.