Light Made Lighter

Autor: 
Paweł Baranowski
Craig Taborn
Wydawca: 
Thirsty Ear
Dystrybutor: 
GiGi
Data wydania: 
23.10.2001
Ocena: 
3
Average: 3 (1 vote)
Skład: 
Craig Taborn – piano; Gerald Cleaver – drums; Chris Lightcap – bass

Pośród albumów Błękitnej Serii Thirsty Ear, album Craiga Taborna jest dość wyjątkowy. Jest to tzw. trio fortepianowe. Bez żadnych udziwnień. Ot takie, jakich wzór wyznaczył Bill Evans, czy Jarrett/Peacock/DeJohnette. Być może. Jednak to trio jest, lub stara się być, przy zachowaniu swego akustycznego rodowodu, zrywającym z całymi, lub niemalże całymi dotychczasowymi doświadczeniami takich zespołów.

Zaprezentowana tu muzyka - dziesięć autorskich tematów Taborna i jeden standard - jest raczej łatwo przystępna. Nie trzeba się nazbyt natrudzić, by wejść w świat tych dźwięków. Komunikatywność zatem wypada dobrze. Jest jednak w tej muzyce, coś, co powoduje, że gdy się słucha tej płyty po raz pierwszy, drugi, ma się wrażenie obcowania z czymś zupełnie nowym, zrywającym z wzorcem tego typu zespołów. Myślę, że przede wszystkim dzieje się tak przez realizację rytmu, konsekwentne uwolnienie instrumentów rytmicznych od pełnienia roli akompaniacyjnej. Ba, nawet uwolnienie niekiedy lewej ręki Taborna, od grania realizacji podkładu harmonicznego w niskich rejestrach. Sprzyja temu poglądowi także sposób realizacji nagrania i dobór talerzy przez Cleavera, sprawiający wrażenie, że niektóre przynajmniej dźwięki są generowane elektronicznie.

Nic z tego - zespół jest w stu procentach akustyczny. Po chwili, po dobrym wsłuchaniu się w tę muzykę, możemy dopiero znaleźć pewnego rodzaju aluzje mimo wszystko do muzyki, która już była. Gdzieś pobrzmiewać będą dokonania niestandardowego Keith Jarrett Trio, gdzieś Matthew Shipp, gdzieś.... . Nie jest to zarzut, w dalszym ciągu jednak muzyka Taborna jest nowa. I jeśli podświadomie odmawiamy muzyce tej nowoczesności, powodowane jest to konwencjonalnym składem zespołu, mimo wszystko konwencjonalnym doborem środków - to, że Taborn, Lightcap i Cleaver usiłują przedstawić nam owe środki w zupełnie innym kontekście pozostaje niestety niezbyt wyraźne i przez to być może niezauważone.

Patrząc na tę muzykę od innej strony, czysto kompozycyjnej - mnie zawarta tu muzyka podoba się tak sobie. Są utwory, o wyraźnym rysie, są i takie - najczęściej te, które realizowane są solo przez Taborna, które rozmywają się w swym oniryzmie. Brakuje im odpowiedniej dramaturgii, szczególnie, kiedy unieść muszą ciężar interludiów pojawiających się pomiędzy atonalnymi niekiedy utworami granymi przez całe trio.

Generalnie nie zachęcam i nie zniechęcam - niewątpliwie ciekawa płyta, jednak na doskonałość, przełom trzeba jednak poczekać. Mnie nie zachwyca, ale kto wie, czy właśnie na naszych oczach nie wyrasta jakaś nowa jakość w pianistyce jazzowej, ukazująca inną drogę takiej muzyki, potrafiąca się skutecznie zdystansować, od dwu głównych jej wzorców evansowskiego i taylorowskiego.

1. Bodies We Came Out Of; 2. St. Ride; 3. I Cover the Waterfront; 4. Crocodile; 5. Light Made Lighter; 6. Whiskey Warm; 7. Morning Creatures; 8. St. Ranglehold; 9. American Landscape; 10. Light Made Lighter; 11. Bodies We Came Out Of, Pt. 2